Tak, podjąłem już decyzję o odejściu, i nawet nie tyle szukam słów wsparcia, żeby się lepiej poczuć (?), co zwyczajnie stwierdzam fakty. Nie widzę naszej przyszłości, nie w momencie, kiedy żyje z osoba, która jest niepełnosprawna. Z która wielu rzeczy nie będę mógł robić. Naprawdę, nikomu nie życzę takich sytuacji.
Przed wypadkiem żyliśmy normalnie. Nie było zgrzytów. Nie myślałem o odchodzeniu, nie miałem nigdy nikogo.
Jankes, nie napisałem, że wiem, że na mityngach są meneliki, tylko zadałem pytanie, czy to przypadkiem nie miejsce dla takich osób. Nie ma sie co unosić. A co do wszywki - to chyba mam rację, że to pic na wodę i za mało?
Dawid, wszyscy już Ci napisali co daje najlepsze szanse na utrzymanie trzeźwości. Czego oczekujesz zadając wciąż te same pytania? Że ktoś napisze, że nie masz problemu? A może tego, że ktoś napisze, że wszywka wszystko załatwi i będzie grała gitara?
Powtórzę to, co sam usłyszałem w pierwszych dniach trzeźwienia, za co dziękuję. Alkoholizm jest chorobą postępującą i nieleczona kończy się w trzech miejsach: w psychiatryku, w zakładzie karnym lub na cmentarzu. Najpopularniejszymi a jednocześnie dającymi najwięcej szans na utrzymanie trzeźwości metodami są meetingi, terapia, program 12 kroków ze sponsorem oraz odwyk.
Wszystko inne to półśrodki, które mogą zadziałać ale mało prawdopodobne, że przyniosą jakieś efekty.
już w trakcie pandemii zwracała mi uwagę, że przeginam z piciem, ale nie słuchałem jej, tylko jednym uchem wpuszczałem, a drugim wypuszczałem.
A teraz twierdzisz że przed wypadkiem wszystko między wami było ok, żyliście normalnie i nie było żadnych zgrzytów. Dziwne.
„To, jak ludzie cię traktują, to ich karma. To, jak na to reagujesz, jest twoją karmą” (Dalajlama)
Na cmentarzu to i tak każdy skończy, a alkoholizm nie ma tu nic do rzeczy.
Po świętach zobaczę, co dalej. Do poradni się pewnie zapisze, i zobaczę, co powiedzą, co z terapią itd. A mityngi - może kiedyś skoczę do innego miasta, żeby wiedzieć, jak to wygląda od środka i kto będzie.
Tomoe, Nie, nie dziwne. To dwie rożne sprawy. Mogła mi mówić, że mam problem z piciem i to robiła, ja mogłem to zlewac, bo uważałem, że marudzi i przesadza, ale to nie znaczy, że planowałem odejście, zdradzalem ją ani nie oznacza, że już wszystko inne walilo się jak domek z kart.
A ja myślę że nic nie zrobisz, oprócz (być może) zafundowania sobie tej wszywki, choć doskonale wiesz, że to pic na wodę i za mało.
A wiesz dlaczego tak myślę? Bo nie da się wyjść z czynnego alkoholizmu i żyć na trzeźwo bazując na egoizmie, egocentryzmie, niedojrzałości i nieuczciwości.
„To, jak ludzie cię traktują, to ich karma. To, jak na to reagujesz, jest twoją karmą” (Dalajlama)
Jeżeli w kwestii nieuczciwości masz na myśli to, jak postępuje z żoną, a raczej co robię za jej plecami i jakie mam plany wobec niej/naszego małżeństwa - to masz rację, ale jak sobie to wyobrażasz? Że mam jej prosto z mostu powiedzieć, z zaskoczenia, że to koniec? Zostawić taką osobę z dnia na dzień?
Postaw się w mojej sytuacji i pomysl jak ty byś to rozwiązała.
I na przyszłość - mało kto się pisze na życie z takim człowiekiem, i ja też nie zamierzam pluć sobie w brodę na całe życie. A wypadek, jak i jego następstwa, nie był moją winą.
No cóż, sam widzisz że postępujesz wobec żony nieuczciwie, choć zapewne kiedyś tam podjąłeś zobowiązanie że "na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie".
Ale mam na myśli również to, że ukrywasz przed swoją - jak ją nazywasz - "znajomą", czyli potencjalną partnerką, swój alkoholizm.
I myślisz, że kiedy odejdziesz od żony i zwiążesz się z tą drugą kobietą, oszukując ją od początku i zwalając jej na głowę swój czynny alkoholizm, to zbudujesz z nią szczęśliwy związek? Nie, najprawdopodobniej, gdy tylko zorientuje się jak pijesz i jak się pod wpływem alkoholu zachowujesz, rozstanie się z tobą.
Wybacz, Dawid, ale twoje myślenie i planowanie jest typowym dla czynnego alkoholika "myśleniem życzeniowo-magicznym". Jak w tej piosence Lady Pank "Zamki na piasku, gdy pełno w szkle".
„To, jak ludzie cię traktują, to ich karma. To, jak na to reagujesz, jest twoją karmą” (Dalajlama)
To "na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie" można między bajki włożyć.
W planie mam nie pić, czyli nie planuje zalewania mordy przy kimś nowym (A że teraz ukrywam? A to cie dziwi? Mialem opowiadać, jak mi hamulce puszczają po alko?). Stąd tu się wziąłem i napisałem.
Jeszcze raz powtórzę: nie da się zbudować trzeźwego życia na nieuczciwości, egoizmie i egocentryzmie (JA, JA, JA), niedojrzałości i nieodpowiedzialności. To są cechy czynnego alkoholizmu.
A co do twojego rozstania z żoną - pewnie wielu forumowiczów to zdziwi - ja jestem za. Uwolnij ją od siebie. Bo teraz dźwiga na swoich barkach dwa problemy - swoją niepełnosprawność i twoją chorobę alkoholową. Tylko pogadaj z jakimś prawnikiem, bo z tego co wiem, sądy niezbyt chętnie udzielają rozwodów w takich sytuacjach. Zwykle przed wydaniem decyzji o rozwiązaniu małżeństwa wymagają od zdrowego małżonka zapewnienia opieki i godziwych warunków życia małżonkowi choremu lub niepełnosprawnemu w stopniu uniemożliwającym samodzielną egzystencję.
„To, jak ludzie cię traktują, to ich karma. To, jak na to reagujesz, jest twoją karmą” (Dalajlama)
Dla mnie to oczywista oczywistość, że ona musi mieć godne i ludzkie warunki zapewnione i nikt nie musi mi tego mówić.
W planie mam nie pić, czyli nie planuje zalewania mordy przy kimś nowym
Ale przy tym kimś starym to sobie jeszcze możesz pozwolić, tak?
Cóż, powodzenia. Dawaj znać jak ci idzie.
„To, jak ludzie cię traktują, to ich karma. To, jak na to reagujesz, jest twoją karmą” (Dalajlama)
Dawid zapewniam Ciebie, że nie ma tutaj żadnego unoszenia się z mojej strony, po prostu odpowiedziałem Tobie w temacie mityngów. Rozumiem Ciebie, kiedy zaczynałem trzeźwienie też dużo było u mnie pytań, bo przecież ja byłem tylko mistrzem w piciu, trzeźwienie było dla mnie czymś nie zrozumiałym. Teraz mogę jaszcze raz powiedzieć, że między innymi osoby z mityngu pomogły mi zatrzymać u mnie chorobę alkoholową. Wiem że dzięki mojej pokorze i spokojowi jak i rozmowie z innymi trzeźwiejącymi alkoholikami mogę pielęgnować moją trzeźwość. Pozdrawiam
dzisiaj nie piję
Przy tym "kimś starym" od kilku dni zachowuje całkowitą abstynencję, nie pije nic.
I planuje się tego trzymać.
Nie widzę naszej przyszłości, nie w momencie, kiedy żyje z osoba, która jest niepełnosprawna.
Na zakończenie powiem ci coś, na co ty zupełnie nie zwracasz uwagi.
Ty też jesteś osobą chorą, osobą niepełnosprawną, tylko w inny sposób. Ty wprawdzie nie potrzebujesz wózka, ale twoją podpórką życiową jest butelka.
Twoje uzależnienie od alkoholu jest chorobą. Nie jesteś w pełni sprawnym ani w pełnym zdrowym człowiekiem. Ale wciąż jeszcze masz złudzenia, że metodą "sam sobie poradzę" zdołasz tę swoją podpórkę odstawić i z nową zdrową partnerką żyć normalnie, jak zdrowy człowiek.
Niestety, nowe związki ani żadne postanowienia nie leczą z alkoholizmu. I mówię ci to jako trzeźwa alkoholiczka.
„To, jak ludzie cię traktują, to ich karma. To, jak na to reagujesz, jest twoją karmą” (Dalajlama)
Owszem, na cmentarzu kończy każdy, ale wydawało mi się, że teksty w stylu "na coś trzeba umrzeć" kończą się gdzieś w wieku nastoletnim, ale po Twoich wypowiedziach takich jak ta powyżej czy choćby o tym, że przysięgę małżeńską można włożyć między bajki widzę, że albo jesteś bardzo omamiony alkoholowym myśleniem albo jesteś niedojrzały emocjonalnie. Ciężko nie mieć takiego wrażenia po tym co piszesz.
Daniel, nigdzie nie napisałem, że na coś trzeba umrzeć, tylko że każdy skończy na cmentarzu. Nawet jak żył zdrowo i unikał używek. Życie.
Co do przysięgi małżeńskiej - wokół tyle rozwodów, także wśród znajomych, że dla wielu to znaczy wielkie nic. Ja już też nie planuje pakować się w takie coś.
Tomoe, porównanie z tyłka. Mnie nie trzeba kąpać, nie trzeba mi pomóc sie ogarniać po załatwianiu potrzeb fizjologicznych, nosić do łóżka. A nic nie poradzę na to, że jesteś zaimpregnowana na to, co napisałem o alkoholu. A nie napisałem, że będę radził sobie sam, tylko że w kwietniu zapisze się do ośrodka uzależnień i zobaczę co dalej po rozmowie z terapeutą. Bo jak ktoś ma mieć wgląd w coś, gdzie będzie zaznaczone "alkoholik", to wtedy się dwa razy zastanowię.
Tomoe, porównanie z tyłka. Mnie nie trzeba kąpać, nie trzeba mi pomóc sie ogarniać po załatwianiu potrzeb fizjologicznych, nosić do łóżka.
Ale nad potrzebami fizjologicznymi już nie panujesz, załatwiasz się w spodnie. Zwieracze puszczają. Nigdy się nie przewróciłeś po pijaku na podłogę, zawsze trafiasz do łóżka bez problemów? Twoje ciało też ci odmawia posłuszeństwa, nieprawdaż?
Ale wolisz wskazywać palcem na niepełnosprawność żony, bo jej choroba jest widoczna, a swoją jeszcze próbujesz ukrywać przed ludźmi, bo co to będzie jak się wyda... I łudzisz się że nikt nic nie widzi.
„To, jak ludzie cię traktują, to ich karma. To, jak na to reagujesz, jest twoją karmą” (Dalajlama)
Widzisz, tak przeczuwalem, że jak napisze o tym, to będzie mi to wypominane i jakbym wiedział, to bym nie napisał. Nawet jak moje ciało odmawia posłuszeństwa (z mojej własnej winy), to i tak ogarniam się sam.
Pomijając jednak to wszystko: masz świadomość, że ludzie się zmieniają i zwyczajnie ja też mogłem przestać kochać żonę?
Słuchaj, to nie jest poradnia małżeńska, tylko forum o alkoholizmie, więc mnie ani trochę nie interesuje twój stan uczuć do żony. Ja tu piszę wyłącznie o twoim alkoholizmie, o jego symptomach i o twoich mechanizmach obronnych, które ci uniemożliwiają podjęcie leczenia twojej choroby.
„To, jak ludzie cię traktują, to ich karma. To, jak na to reagujesz, jest twoją karmą” (Dalajlama)
Wypomniałaś mi puszczanie zwieraczy, żeby podkreślić... no właśnie: co?
Żeby ci pokazać, że utrata panowania nad swoim ciałem jest jednym z objawów alkoholizmu, na pewnym etapie rozwoju tej choroby.
Powtarzam - choroby.
EDIT: A teraz już opuszczę twój wątek, bo wybieram się do kina.
„To, jak ludzie cię traktują, to ich karma. To, jak na to reagujesz, jest twoją karmą” (Dalajlama)
Cześć Dawid41
Wszywka działa tylko na naiwnych. Ja miałem dwa zabiegi wszycia i w obu przypadkach
piłem bez żadnych skutków ubocznych. Znam też wiele podobnych przypadków.
Piłem, ponieważ wszyłem sobie to coś tylko po to żeby pokazać jak bardzo mi " zależy " i przy okazji uspokoić atmosfere.
Dawid41 tak sie nie robi z kims komu przysiegales
Tomasz, mam swiadomosc, że to nie jest żadna metoda i rozwiązanie problemu, tylko bardziej zamaskowanie go.
Williwilli, czasem różnie się mogą w życiu losy potoczyć (u żony i u mnie jest tak), ale niektórych rzeczy nie powinienem był tutaj wypisywać, tylko się ugryźć w paluchy, ale napisałem i trudno, nie umrę z tego powodu. A gdybym wypisywał, ze jest dobrze, że chce być z żoną, to by zwykłe kłamstwa były.
Na przyszłosc zalecam też nie oceniać, bo nikt nie wie, jakby się zachował, gdyby musiał żyć z człowiekiem niepełnosprawnym, dopóki taka sytuacja nie dotyka osobiscie.
Na terapii podpisywaliśmy się na liście i wszystkie wizyty i terapię widzę u mnie na moim koncie w gov pacjent. Nie wiem czy widzą to inni lekarze.
Jakoś nie widzę w Tobie chęci zaprzestania picia, przemawia zbyt duży egoizm.
Myślisz o sobie i wydaje mi się, że już dziś, choć zapewne nieświadomie, szykujesz sobie komfort picia.
Żona już Ci tego komfortu nie zapewni. Nie zaprowadzi do łóżka, nie zmieni pościeli, nie poda czystego ubrania ani rosołku na kaca.
Dlatego warto wymienić Ją na lepszy "towar", potraktować przedmiotowo.
Nowa Partnerka nie wie o Twoim problemie, bo i po co? Łatwiej jest omotać, przywiązać do siebie i hulaj dusza. Ale może Cię zbawi, kto wie?
jeśli chodzi o wszywkę to też wątpie, bo co to za seks z cerą w zadzie, wszystko by sie wydało, prawda?
Poza tym budowanie związku na lichym gruncie daje tez liche życie czy tam współżycie.
Zasłaniasz się swoją nieporadnością w opiece i jednocześnie zapewniasz, że zrobisz wszystko aby zapewnić (jeszcze) żonie godziwe warunki do życia. Rozumiem, więc, że stać Cie na wynajęcie opiekunki całodobowo, by wykonywała te prace, z którymi sobie nie radzisz lub nie chcesz sobie radzić.
Dawidzie - manipulujesz a co najgorsze manipulujesz sam sobą, bo zanim oszukasz mnie najpierw oszukasz siebie.
My, tu na Forum z niejednego pieca jedliśmy chleb, chorobę alkoholową znamy z autopsji, od podszewki. Daltego piszemy tak dużo zwrotów do Ciebie. Piszemy nie po to żebyś się wybraniał, tłumaczył ale po to żebyś co nieco przemyślał. Usiadł, zastanowił się dlaczego piszemy właśnie tak, zupełnie nie po Twojej myśli.
Żyj - powiedziała Nadzieja.
Bez Ciebie nie potrafię - odpowiedziało Życie.
Emilka Alkoholiczka
Hej .
Słuchaj Dawidzie , ja sądzę że w porzo będzie jak nowej znajomej po prostu powiesz że jesteś alkoholikiem i tyle .
Tam żona na wózku to już temat w głowie poukładany ,więc luz ( nie , nie ma tu sarkazmu . Nie hejtować mi tu )
Powiedz lasce ,niech wie od początku .Może też ma jakąś tajemnicę .
Ja na ten przykład nie miałam wiedzy o chorobie alkoholowej mojej „miłości życia”A taki był ładny,amerykański .
I czułam się zrobiona w bambuko .
Odwagi , bierz na klatę i tyle .I nie męcz już .
Tej żony.
Jak ktoś tak chętny to zapraszam na podtarcie tyłka mojej żonie, pomoc przy zakładaniu ubrań, higienie osobistej. Tak chociaż przez tydzień. I dopiero potem można wygłaszać moralizatorskie teksty. I paplać coś o przysiedze w zdrowiu i chorobie. Gwarantuje, że opadnie wam wszystko. Także głębsze uczucia, miłość i troska. Wtedy zmienia się spojrzenie na takiego człowieka o 180 stopni. I tylko sam mam nadzieję, że się kaleką nie stanę i nie będę zależny od nikogo. Nigdy.
Czy stać mnie na zapewnienie jej opieki? Stać. To tez taki chyba ludzki odruch.
Marianno, nie mam potrzeby opowiadania o swoim alkoholizmie, bo raz, że nie będę leciał drugi raz do ołtarza/urzędu, dwa w najbliższych miesiącach na pewno razem nie zamieszkamy ani nic z tych rzeczy. Po trzecie zamierzam ten temat ogarnąć.
Wiesz, na tym forum jest spora grupa osób, które pracują zawodowo w służbie zdrowia i w opiece nad osobami chorymi, starymi, niepełnosprawnymi. Są tu i takie osoby, które mają chorych i niepełnosprawnych w rodzinie, i opiekują się nimi. Więc przestań się może tak nad sobą użalać. Powiem szczerze - nie budzisz we mnie ani odrobiny współczucia. I wierz mi ze gdyby nie zasady obowiązujące na forum, to by ci tu niejedna osoba napisała dosadnie co o tobie myśli, ale my tu nie oceniamy.
Przypuszczam, że twoje rozstanie z żoną nieprędko nastąpi, bo ty najzwyczajniej nie masz dokąd pójść. Wiadomo, że mieszkanie przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych po rozwodzie zostanie do dyspozycji tej osoby. A ta ta kobieta, którą masz "na horyzoncie" to jeszcze nic pewnego. I na pewno cię do siebie ot tak, z biegu, nie przyjmie. Zresztą gdybym ja była na jej miejscu, to bym się nie związała z facetem, który opuszcza niepełnosprawną żonę, bo bym mu nie ufała i obawiałabym się, że jeśli jej coś takiego robi, to i mnie w podobnej sytuacji zostawiłby bez skrupułów.
Swoją drogą - szekla ma rację, że wszywka ci zostawi widoczną bliznę na tyłku, więc uważaj, żeby się z tą nową panią nie bzykać przy świetle, bo może ci zacząć zadawać niewygodne pytania.
„To, jak ludzie cię traktują, to ich karma. To, jak na to reagujesz, jest twoją karmą” (Dalajlama)