Zawalczyłam o swój ...
 
Powiadomienia
Wyczyść wszystko

Zawalczyłam o swój spokój i szczęście

8 Posty
5 Użytkownicy
33 Polubienia
687 Wyświetlenia
Alex75
Użytkownik Moderator
Dołączył(a): 3 miesiące temu
Posty: 99
Autor(ka) tematu  

"Chyba te odcięcie emocjonalne jest najcięższe i wymaga najwięcej czasu. Żeby w ogóle o tym nie myśleć, nie czuć ani smutku ani złości po prostu nic. Wyłączyć wszystkie emocje i zacząć z 'wyczyszczona' zdrową głową

........

Ile jeszcze razy będę płakać. Wiem że dużo emocji jest w tym co piszę ale w takim teraz jestem stanie. Kiedy już nie będę tak czuć. Marzę o tym"

 

Ten post napisałam pięć lat temu. Już wychodziłam z tego ale jeszcze się szarpałam. Marzyłam o obojętności ale nie wierzyłam, że kiedykolwiek się tak stanie. Piszę to ponieważ ostatnio po raz kolejny próbował się ze mną skontaktować. I dziś czuję to, czego wtedy pragnęłam. Czyli zupełnie nic. Obojętność. Rozdział życia, który jest całkowicie dla mnie zamknięty i nie mam potrzeby do niego wracać.

Może przeczytają to osoby, które próbują wyjść z toksycznego związku, uwolnić się ze współuzależnienia, walczą, płaczą i nie dają rady.

Nie poddawajcie się to jest możliwe. Trudne ale możliwe. Terapia, Al-anon, praca własna, czas i całkowite odcięcie. To co dziś wydaje wam się nierealne za jakiś czas może stać się rzeczywistością 🌺 

To jest mój ostatni post z archiwum. Reszta tutaj:

 

https://archiwum.niepijemy.pl/forum/forum-dla-wspoluzaleznionych/287075-zawalczylam-o-swoj-spokoj-i-szczescie

 

Jeśli chcesz być tam, gdzie nigdy nie byłeś, musisz iść drogą, którą nigdy nie szedłeś.
Coniguliaro Dominick


   
Norbi, Jurek, kubek3city i 5 podziękowania
Zacytuj
Użytkownik Zarejestrowani
Dołączył(a): 3 miesiące temu
Posty: 77
 

Witaj Alex .Dziękuję za ten post 🌺 .


   
Alex75 podziękowanie
OdpowiedzZacytuj
Alex75
Użytkownik Moderator
Dołączył(a): 3 miesiące temu
Posty: 99
Autor(ka) tematu  

Widziałam się z mamą i przyszedł moment, że chciałam/potrzebowałam uzupełnić informacje o moim dzieciństwie. Piszę o tym bo w zasadzie od tego wszystko się zaczęło. 

Pamiętam jak przez mgłę, że byłam oddana na wychowanie do babci w wieku trzech, może czterech lat. W domu ponował chłód emocjonalny ale mimo to okres ten wspominam bardzo dobrze. Niczego mi nie brakowało, oprócz matki. To tam urodziło się moje przekonanie, że muszę zasłużyć na miłość, musze ja sobie kupic. I dosłownie tak robiłam, oddawałam zabawki żeby tylko matka została na noc 😔 
 
Zapytałam się kiedy mnie oddała, w jakim wieku byłam. Okazało się, że miałam półtora roku albo mniej 🙄
Zaskoczyła mnie bardzo. Ja wiem, że ona nie miała łatwego dzieciństwa, że nie mogła mi dać tego czego sama nie miała ale oddać dziecko, tego nigdy nie zrozumiem. Na pytanie dlaczego to zrobiła odpowiedziała "że myślała że tak będzie lepiej". To była tak pozbawiona sensu odpowiedź, że nawet nie dopytywałam dalej.
Mówiła o tym jak o przemeblowaniu pokoju - sucho, bez emocji, bez uczuć. Zresztą do dzisiaj mnie tak traktuje. Kontaktuje się tylko kiedy czegoś potrzebuje. 
 
W kwestii picia nic się nie zmieniło. Ze zdrowiem i kondycją coraz gorzej, ledwo chodzi. Z domu praktycznie nie wychodzi. Jest wrakiem człowieka. Patrzę na nią ale nic nie czuję. Nieraz mówię, myśląc o babci, że moja matka już umarła.
Eugenia Herzyk w książce "Nałogowa miłość" opisuje bardzo podobną sytuację i jej wplyw na doroslosc.
 
Może któraś z matek się zastanawia czy oddać dziecko na wychowanie bo ......, niech się pięć razy zastanowi.
 

Jeśli chcesz być tam, gdzie nigdy nie byłeś, musisz iść drogą, którą nigdy nie szedłeś.
Coniguliaro Dominick


   
Krysia, jerzak, szekla i 2 podziękowania
OdpowiedzZacytuj
marcin
M jak Małcin 😉 Moderator Zarejestrowani
Dołączył(a): 3 miesiące temu
Posty: 109
 

Wysłany przez: Alex75

Może któraś z matek się zastanawia czy oddać dziecko na wychowanie bo ......, niech się pięć razy zastanowi.

 

Z moją terapeutką pobieżnie rozmawiałem na temat tego, w jaki sposób wychowywał, a raczej nie wychowywał mnie mój ojciec. Nie pamiętam wielu sytuacji, w których interesował się mną, można je policzyć na palcach jednej ręki. Fizycznie był, jednak nic ponad to. W którejś z rozmów pojawił się wątek ewentualnego rozwodu moich rodziców, to była hipotetyczna rozmowa, co by było w kontekście mojego ojca, gdyby moi rodzice rozwiedli się, gdy byłem dzieckiem. Wtedy odpowiedziałem, że poza brakiem ojca w domu chyba nie byłoby różnicy. Z perspektywy czasu dalej uważam, że na pewno zmieniłoby się to, że nie byłoby go w domu i to, że nie widziałbym tylu kłótni między moimi rodzicami 😌 Jednak nie wiem, czy "lepiej" mieć takie dzieciństwo, jak moje czy takie, w którym nie ma jednego z rodziców lub obojga.

Mogę być tam, gdzie Ty, do końca moich dni,
Mogę być kimś, będąc jednocześnie sobą.
Albo pić od rana Wyborową, bić matkę,
mieć jako dom klatkę schodową.
Mogę skończyć się i nie jestem zdziwiony.
Mogę wszystko, to ma dwie strony.

WWO - Mogę wszystko


   
Krysia, jerzak, Alex75 i 3 podziękowania
OdpowiedzZacytuj
Tomoe
Użytkownik Zarejestrowani
Dołączył(a): 3 miesiące temu
Posty: 186
 

Nie lubię "gdybać" ale kiedy przeczytałam twój post Alex, pomyślałam sobie "a może tak faktycznie było dla ciebie lepiej niż gdyby cię wychowywała matka alkoholiczka". No ale tego się nie dowiemy.

Powiem Ci, że w mojej rodzinie, w poprzednich pokoleniach, zdarzały się podobne sytuacje. Moja mama urodziła się w 1942 roku, w czasie wojny. Ojciec był nieznany. Po wojnie babcia wyjechała do pracy na Ziemie Odzyskane, a mamę zostawiła na wychowanie swojej matce, a mojej prababci. Wiem, że moja mama nigdy jej tego nie wybaczyła. Wychowana w powojennej biedzie, bez wzorca normalnej rodziny, bez ojca i matki, w dorosłym życiu związała się z alkoholikiem, czyli z moim ojcem. 

Z kolei jedna z kuzynek mamy, moja ciocia, miała troje dzieci, gdy jej mąż zachorował psychicznie i popełnił samobójstwo. Jednego syna oddała wtedy na wychowanie swojej mamie i swojej niezamężnej oraz bezdzietnej siostrze, które mieszkały wspólnie i dobrze im się powodziło. I choć ta dwójka dzieci, która została przy matce, wychowywała się w ubóstwie, to właśnie ten najstarszy syn, oddany babci i cioci, w dorosłym życiu stał się alkoholikiem, choć sam się do tego nie przyznaje. 

Ot, czarna sztafeta pokoleń... 

 

Ta odpowiedź została edytowana 2 miesiące temu przez Tomoe

„To, jak ludzie cię traktują, to ich karma. To, jak na to reagujesz, jest twoją karmą” (Dalajlama)


   
kubek3city, jerzak, Moni74 i 1 podziękowania
OdpowiedzZacytuj
Alex75
Użytkownik Moderator
Dołączył(a): 3 miesiące temu
Posty: 99
Autor(ka) tematu  

Widać, że dla dziecka to jest ogromna trauma, to jak porzucenie,  mimo że oddane do rodziny i nawet jeśli ma zapewnione życie w lepszych warunkach. W tej mojej historii najlepsze jest to, że żadne z moich rodziców wtedy nie piło. Mama zaczęła pić destrukcyjnie jak miałam 15 lat. Był tam dziadek, alkoholik ale nie wiem jak w tamtym okresie wyglądało jego picie. Ja myślę, że oni zrobili to trochę dla swojej wygody ale już nie dociekam bo nie jest mi to potrzebne.

Jeśli chcesz być tam, gdzie nigdy nie byłeś, musisz iść drogą, którą nigdy nie szedłeś.
Coniguliaro Dominick


   
kubek3city, jerzak, Tomoe i 3 podziękowania
OdpowiedzZacytuj
Katarzynka
Wątek Kasi Zarejestrowani
Dołączył(a): 3 miesiące temu
Posty: 84
 
  1. Wysłany przez: Alex75

Zapytałam się kiedy mnie oddała, w jakim wieku byłam. Okazało się, że miałam półtora roku albo mniej 🙄

Zaskoczyła mnie bardzo. Ja wiem, że ona nie miała łatwego dzieciństwa, że nie mogła mi dać tego czego sama nie miała ale oddać dziecko, tego nigdy nie zrozumiem. Na pytanie dlaczego to zrobiła odpowiedziała "że myślała że tak będzie lepiej". To była tak pozbawiona sensu odpowiedź,
 

Nie rozumiesz Aniu bo jesteś innym rodzicem,jesteś inną mamą,masz inną osobowość.Dla Ciebie to niezrozumiałe i niedopuszczalne.

Moja mama kiedy mnie urodziła to po paru miesiącach postanowiła sobie pojechać na wieś do swojego dziadka,bo chciała odpocząć od noworodka.Miałam pare miesięcy.Też tego nie rozumiałam i nie słyszałam aby matka decydowała się zostawić noworodka u teściowej bo jest zmęczona.

Mnie osobiście nigdy by taki pomysł do głowy nie przyszedł.Matka i nowo narodzone dziecko to jedność.

Ja też doświadczyłam czegoś podobnego.W wieku 6 lat zmarł mój dziadek i babcia została sama.Rodzice wpadni na pomysł abym do pierwszej klasy chodziła tam gdzie mieszkała babcia,aby jej nie było smutno.Z jednej strony jakoś to rozumiem,z drugiej nie mogli przewidzieć że to będzie miało wpływ na mnie.Sama nie wiem czy miało,ja bardzo kochałam babcie i dobrze się u niej czułam. ❤️ 

Po trzecie dużo się mówi i pisze o tym że nienarodzone dziecko też odczuwa różne emocje w łonie matki.Więc tam jest wszystkiego początek..

 

Ta odpowiedź została edytowana 2 miesiące temu przez Katarzynka

   
marcin i Alex75 podziękowania
OdpowiedzZacytuj
Alex75
Użytkownik Moderator
Dołączył(a): 3 miesiące temu
Posty: 99
Autor(ka) tematu  

Wysłany przez: Anetka

I jeśli czegoś nie czuje,to znaczy,że mam jakiś bardzo ważny powód, z którego do końca nawet nie zdaje sobie sprawy, a nie że jestem jakaś popsuta czy niedobra córka.

 

Anetko, z watku Kasi sobie wzielam 😊 

Takie to dla mnie teraz prawdziwe.

Jeśli chcesz być tam, gdzie nigdy nie byłeś, musisz iść drogą, którą nigdy nie szedłeś.
Coniguliaro Dominick


   
Anetka podziękowanie
OdpowiedzZacytuj