- Otrzymane podziękowania: 10
Dlaczego wciąż go kocham i kiedy to minie?
- Carolla5602
- Autor
- Wylogowany
Dosłownie przed chwilą znalazłam to forum i postanowiłam się zarejestrować. Mam na imię Karolina i jestem mamą wspaniałej 5-letniej dziewczynki i prawie 2-letniego cudownego chłopczyka. Do niedawna byłam także żoną... byłam lub nie byłam, zależy z której strony na to spojrzeć. Męża poznałam prawie 11 lat temu, od 6 lat małżeństwo. Kiedy patrze logicznie na to jak wyglądało moje życie zanim go poznałam i jak wpłynęło na mnie jego poznanie i bycie z nim, to gdyby nie dzieci...chyba lepiej by dla mnie było nigdy go nie poznać... Niestety zakochałam się, mąż był pierwszym mężczyzną w moim życiu, przeżyłam z nim wszystko co pierwszy raz przeżywa kobieta i w związku i w małżeństwie... może dlatego jestem tak silnie związana emocjonalnie. Niestety nasz związek od początku nie był usłany różami. Poznaliśmy się z jego inicjatywy i to on się o mnie starał i z czasem przestałbyć mi obojętny. Wyjeżdzał do pracy za granicą więc nasz związek to były ciągłe tęsknoty i powroty do siebie. Z czasem coraz bardziej przeżywałam rozłąki, i nie mogłam doczekać się powrotów... ale do sedna... mąż już wtedy często zamiast przyjechać do mnie, zdarzało się, że pił z kolegami. Ale jednak przyjeżdzał, mówił, że kocha, byliśmy młodzi więc uważałam to raczej za dość "normalne". Po 2 latach związku rozstaliśmy się, zostawił mnie bo zdenerwowałam się, że na moich oczach migdali się bedąc pod wpływem z jedną dziewczyną...cierpiałam bardzo bo nie dawał mi spokoju, najpierw mnie nie chciał, minęło sporo czasu zanim zaczęłam wychodzić do ludzi, z koleżankami na imprezy. Mąż był wtedy już w innym związku. Gdy Ja zaczynałam stawać "na nogi" nie dawał mi spokoju. Pisał z bramek sms, że teskni, że jestem śliczna, że żałuje że sie rozstaliśmy, że żałuje, że mnie skrzywdził i że tylko ze mną było mu najlepiej jak z nikim innym, płakał przez telefon że nie może sobie poradzić i żyć beze mnie i w końcu rozstał się z tamtą dziewczyną i zostaliśmy parą, wtedy było cudownie,przynajmniej wtedy tak myślałam, wierzyłam, że mnie kocha i mu na mnie zależy, kiedy stwierdził, że chce mieć ze mną dziecko abyśmy już zawsze byli razem. Potem był ślub jak z bajki... ale już przed ślubem zaczął coraz więcej pić, jednak wtedy jeszcze nie uważałam tego za chorobę. Gdy córka miała niecałe 2 latka, zostawił nas bo Ja już coraz częściej nie chciałam żeby pił, zdradził mnie ze swoją byłą. Przez pół roku widział córkę tylko 2 razy, a w pozostałym czasie balował. Strasznie to przeżyłam, i myśle, że jeszcze dziś to odciska na mnie jakieś piętno. Złożyłam pozew rozwodowy i po pół roku gdy otrzymał pismo, znów przepraszanie prośby i płacz, że mamy córeczkę, że musimy to naprawić, że on nas kocha, że sie zmieni. I znów przez jakiś czas było bardzo dobrze, urodziłam synka... ale już w ciąży zaczęło dziać się źle. gdy byłam w ciąży z synkiem mąż na stałe wrócił do Polski bo o to walczyłam żeby w końcu pracował w Polsce i codziennie był w domu. I to był chyba największy błąd jaki popełniłam... że go namówiłam aby tu został. Z synem po porodzie byłam tydzień w szpitalu, miał się opiekować córką a wiem, że pił bo przywoził mi rzeczy z córką i kierowcą do szpitala. Byłam przerażona i załamana. Nigdy więcej nie zostawiłam mu już dzieci samych. Zostawały głównie z moją mamą. Mąż coraz częściej zaczał wychodzić z kolegami i wracać w środku nocy pijany. Na początku zdarzało się to tak co 2 tygodnie czasem co 3 tygodnie... przez ostatni rok zaczęło się powtarzać co tydzień. Picie trwało piątek sobotę i niedziele czasem się przedłużało do wtorku lub środy. Dochodziło do sytuacji, że mąż mnie szarpał, kilka razy mnie kopnął, łapał za szyje i dusił, popychał, rzucał na samochód lub narożnik, uderzył w nos czy oko. Kazałam mu sie wyprowadzić. Nie mieszka z nami już 3 miesiąc. Niby jestem spokojna, niby wiem, że nie może tak robić i że to jest złe co robił. Od 2 lat walczyłam z całych sił, żeby mąż poszedł na leczenie ale on twierdzi, że to Ja mam problem z głową i że gdybym sie nie czepiała że wypije sobie piwo od czasu do czasu to by sie nie kończyło libacjami. Wiem, że musze zlożyć pozew o rozwód. Wiem, że mąż już sie nie zmieni, jest bardzo upartym człowiekiem, zawsze był, jak wtedy żeby mnie zdobyć. W jego przekonaniu utwierdzają go również jego rodzice, że nie ma problemu z alkoholem. Niestety Ja to widzę zupełnie inaczej ale i tak boli mnie to, że wybrał picie niż mnie i dzieci. Wiem, że postąpiłam słusznie a jednak nadal kocham go i cierpię z tego powodu, nie wiem czy się pozbieram. Dla dzieci na codzień funkcjonuje dobrze, chodzę do pracy, dbam o nie jak najbardziej mogę w tej całej sytuacji, ale zaczyna mnie przerażać to że jestem taka samotna, że nie moge sie przytulić do mężczyzny którego nadal kocham, że pokochałam go i mam teraz same problemy, przeraża mnie jak mam żyć bez niego a z drugiej strony niewyobrażam sobie dłużej takiego życia. Proszę o porady jak ten ból uśmierzyć, kiedy to minie? Jestem przerażona, że moje serce czuje zupełnie coś innego niż rozum a tym razem postanowiłam posłuchać rozumu...
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Stary_Kuń
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 24
Witaj na forum.Z tego, co wyczytałem z Twojego posta to myślę, że Ty masz problem z alkoholem który pije twój mąż. A nie on.Bo on przecież problemu nie widzi, skoro nadal pije.
Zastanów się czy tak nie jest.
A skoro to Ty masz problem, to moim zdaniem najlepiej będzie zgłosić się do specjalisty od leczenia współuzależnienia.
Jak bym tak zrobił, jakbym chciał sobie pomóc.
Powodzenia.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- andrzejej
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 11515
Doskonale rozumiem Twoje sprzeczne emocje i odczucia - targające Tobą na obecną chwilę.
Wygląda na to, że wiecznie młody balowniś nie dojrzał jeszcze do bycia ojcem.
Jeśli mimo, że tęsknisz - nie wyobrażasz sobie dalszego bycia razem, to myślę że nie powinnaś się wahać
lecz podjąć jakieś działania, które będą dobre dla Ciebie i dzieciaków. Nie ulegaj już manipulacjom jak kiedyś.
Jestem pewien, że dużo zyskasz wsparcia i pomocy na spotkaniach Wspólnoty Al-anon. Spotkasz tam osoby
z kręgu alkoholika i będziesz mogła poznać doświadczenia osób w sytuacji podobnej do Twojej:
al-anon.org.pl/spotkaniamityngi/
Wybierz region Polski z listy, a otworzy Ci się alfabetyczny spis grup w tym regionie.
Polecam szczerze.
Jestem alkoholikiem.
Jestem za - kochaj rozumem.
Ja uważam, że oznacza to oprócz obserwacji ludzi - także obserwację samego siebie.
Czy zastanawiałaś się czemu wybrałaś sobie alkoholika i tak długo przy nim trwasz?
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Z dala
- Otrzymane podziękowania: 9642
Dobrze, że tutaj trafiłaś. Odniosę się do słów z tytułu twojego wątku bo też tak kiedyś mówiłam.
Trafiłam na terapię współuzależnienia, później na mitingi Al-Anon i zaczęłam rozumieć więcej. Między innymi to o czym wspomniał Andrzej: dlaczego związałam się z osobą uzależnioną i dlaczego tyle razy ulegałam kiedy przepraszał i obiecywał poprawę.
Było naprawdę ciężko ale minęło. Nie samo, wymagało to ode mnie pracy z pomocą specjalisty. Dzisiaj moje życie wygląda zupełnie inaczej i inaczej ten związek oceniam
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tylko jeden krok
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 18
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- szekla
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 26247
Karolinko człowiek którego opisujesz nie jest twoim mężem tylko twoim katem. A żeby istniał kat musi istnieć i ofiara. Pozwoliłaś zrobić z siebie ofiarę. To twoja wina. TY na to pozwoliłaś. " Masz to na co godzisz się "
Osobiście nie pozwolę sobie na obwinianie kogokolwiek za uzależnienie czy współuzależnienie.
Alkoholik uzalezniony jest od alkoholu, współuzależniony uzalezniony jest od alkoholika.
Jedno i drugie to choroba. Choroba niezawiniona.
Zważ Tylko jeden krok na to co piszesz, zwłaszcza, że na temat alkoholizmu masz nikłą wiedzę, przynajmniej tak informujesz w swoim wątku
Słowo raz wypuszczone nigdy nie powróci.
Emilka Alkoholiczka
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tylko jeden krok
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 18
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Carolla5602
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 10
Ja po części rozumiem, dlaczego. Przynajmniej tak mi się wydaje. Mąż był bardzo przystojnym mężczyzną, był i jest. Odkąd pamiętam cały czas kręciły się wokół niego jakieś dziewczyny. Ja jestem osobą raczej wycofaną, wstydliwą. Pochodzę z wydaje mi się, tzw. dobrej rodziny, zawsze starałam się by rodzice byli ze mnie dumni. Skończyłam 3 kierunki studiów w tym dwa jeszcze podczas 1 ciąży. Jestem ambitna i praktycznie zadowolona z każdej dziedziny mojego życia... nie wychodziły mi za to nigdy związki. Wiem, że podobałam się kilku chłopakom ale nigdy nie potrafiłam zwrócić na nich uwagi. Kiedy spodobałam się mojemu mężowi, myślałam że wygrałam los na loterii, nie wierzyłam że zwrócił na mnie uwagę i tak o mnie zabiegał na samym początku i byłam tym zachwycona. Teraz rozumiem, że wygląd i to, że go kocham mimo wszystko nie znaczy, że jest dobrze i że może w taki sposób traktować mnie i dzieci bo w taki sposób nie da się żyć z drugą osobą, mimo tego nadal nie rozumiem tych wszystkich przykrych rzeczy, które spotkały mnie z jego powodu.
Być może masz rację, że pozwoliłam zrobić z siebie ofiarę. Wierzyłam, że moja miłość uleczy mojego męża. Że jeśli Ja będę dla niego dobra to on zrozumie co robi źle i to naprawi. Jestem osobą wierzącą, uczono mnie, że ludziom się wybacza. Jednak po rozmowach z księdzem zrozumiałam, że to że wierze, że to że kocham nie oznacza, że mąż może krzywdzić mnie i dzieci. Dlatego kazałam się mężowi wyprowadzić. Nie tęsknie za złymi chwilami, przez nie myślę, że mam różne lęki, tęsknię za tymi dobrymi chociaż było ich mało. Obwiniam się, że dzieci nie mają ojca bo marzyłam o szczęśliwej rodzinie i nie mogę uwierzyć, że tak mało się dla kogoś liczymy, skoro mąż sam chciał założyć ze mną rodzinę. Niestety nie siedzę w jego głowie, nie wiem co nim kierowało, czy naprawdę mnie kochał. Obecnie uważam, że musiał nigdy mnie nie kochać skoro dopuszczał się tych wszystkich krzywd, ale jednak gdzieś tam w głowie tli mi się jeszcze nadzieja...
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Z dala
- Otrzymane podziękowania: 9642
Związek czynny alkoholik i współuzależniona to związek dwóch chorych łudzi. Jako chora osoba nie byłam w stanie stworzyć zdrowego związku dlatego wiązałam się z osobami "zaburzonymi".
Myślałaś, że wygrałaś los na loterii, też tak myślałam, terapia pomogła mi zrozumieć dlaczego, skąd u mnie tak niskie poczucie wartości i to przepracować. Czyli tak zmienić sposób myślenia żeby wydarzenia z przeszłości nie wpływały już na kolejne decyzje. Nawet podświadomie ponieważ nauczyłam się rozpoznawać mechanizmy, którym się poddawałam.
Siła psychiczna nie ma tu nic do rzeczy. To tak jakbyś oczekiwała, że czynny alkoholik poradzi sobie z chorobą bez leczenia bo jest silny psychicznie. Chorobę się leczy, współuzależnienie się też leczy.
Jeszcze mam techniczną prośbę abyś nie pisała posta pod postem w czasie 15 minut kiedy jest możliwość edycji. Jeśli chcesz odpowiedzieć kilku osobom, piszesz jeden post i zawracasz się do tych osób używając ich nick.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomoe
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 15663
mąż mnie szarpał, kilka razy mnie kopnął, łapał za szyje i dusił, popychał, rzucał na samochód lub narożnik, uderzył w nos czy oko. Kazałam mu sie wyprowadzić.
(...) zaczyna mnie przerażać to że jestem taka samotna, że nie moge sie przytulić do mężczyzny którego nadal kocham
Witaj, Carolla.
Mam na imię Alicja, jestem trzeźwą alkoholiczką. Przez ostatnie osiem lat mojego picia byłam w związku z czynnym alkoholikiem. Przez większość tego czasu on się upijał na wesoło, był takim fajnym, łagodnym, zabawowym misiem. W ostatnim roku naszego związku pojawiła się przemoc. I ona narastała. I to mnie głównie skłoniło do wyprowadzki, poszukania pomocy dla siebie, a z biegiem czasu do radykalnego rozstania z nim.
Poszukaj pomocy dla siebie. Bo sama przyznasz, że szarpanie, kopanie, łapanie za szyję, popychanie , rzucanie na samochód, bicie po twarzy - to brutalna fizyczna przemoc, która nie ma nic wspólnego z tym przytulaniem, za którym tęsknisz. A jednak zdajesz się zapominać, w czym tkwiłaś i co ci groziło.
Rozstanie z nim było najlepszą decyzją, jaką mogłaś podjąć. Ten mężczyzna zagraża twojemu zdrowiu a może i życiu. Chroń siebie i chroń dzieci przed nim.
Pytasz, dlaczego wciąż go kochasz? A czy na pewno kochasz jego, takiego jakim naprawdę jest, czy tylko swoje wyobrażenie o nim, swoją nierealistyczną wizję tego kim by był, gdyby nie był tym kim jest?
Kiedy ci to minie? Proces odwikłania się z toksycznego związku trwa jakieś dwa, trzy lata. Ale nie tylko czas o tym decyduje. Kluczowe znaczenie ma to, co z tym czasem robimy.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- beata87
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 76
Pół roku temu wyprowadziłam się od alkoholika. Do końca roku była jedna wielka tęsknota i przeświadczenie, że moje życie się skończyło. Że nie zasługuję już na nic dobrego, skoro jemu nie zależało na naszej rodzinie. Ale pracuję nad sobą w terapii, dodatkowo los zesłał mi pewien uśmiech, który spowodował impuls i wiarę w to, że przecież jestem samodzielną, odpowiedzialną kobietą i poradzę sobie ze wszystkim. Nie potrzebuję do tego alkoholika u boku. Lepiej lub gorzej, ale zawsze do przodu. Także chcę Ci powiedzieć, że te złe chwile mijają. Czasami prędzej, czasami później. I chociaż pewnie wydaje Ci się to w tej chwili niewiarygodne, to wiedz, że czeka Cię jeszcze dużo radości w życiu. Zadbaj o siebie, poszukaj terapii i rób dobre rzeczy dla siebie.
Aha - jeszcze jedno. Jeśli czujesz, że sobie nie radzisz, masz objawy depresji, nie wstydź się skorzystać z pomocy psychiatry. To naprawdę pomaga.
"Nie przez ciebie pije i nie dzięki tobie przestanie."
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- sylwia1975
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 2111
Wszystko przemija nawet wczoraj ,nie warto zyc hstoria
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Carolla5602
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 10

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- aga54
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 2615
Nie uleczył mnie jeden czy dwa kubły zimnej wody( słów innych, wielu stron książek w 100% opisujących mnie , moją historie , przeżycia...) zrobiłam to sama czerpiąc wiedzę od innych-NIE RADY!- wiedzę terapeutki , spokojną analizą za i przeciw, a nade wszystko za co kocham , za co podziwiam, za co szanuję mojego ...no właśnie męża? , czy mąż tak postępuje? Ale nie zatrzymałam się na nim , na ratowaniu jego , na wspieraniu go. Poszłam naprzód, zaczęłam najpierw dostrzegać własne wady, zachowania typowe dla osoby współuzależnionej, naleciałości z dzieciństwa , młodości .Praca ,jeszcze raz praca, pomimo przeciwności ze strony innych( jaki alkoholik picie piwa to jeszcze nie problem, nie leży na ulicy, pije w domu, ustąp mu itp) Sama sobie odpowiadałam na pytania , do czego mi potrzebna adrenalina z takiego związku, po co trwonię siły na kontrole , na rozmyślanie , na szarpaninę myśli.Zdrady Twego męża...nie jest to spowodowane, że jesteś brzydka, zła do niczego...zdradza, nie dlatego ,że ma powód ...tylko dlatego ,że najzwyczajniej tego chce. Dlaczego? na to pytanie niech on sam sobie odpowiada, dla Ciebie jaka będzie odpowiedź z jego strony, nieważne , to jego czyny , jego zachowania. A Ty ...no cóż , zapewnie coś z tym zrobisz...albo będziesz tkwić w takim stanie, albo działać. Jedno mogę Ci napisać , jeśli będziesz drapać rany one nigdy się nie zagoją, ale jeśli zaczniesz o nie dbać jest szansa ,że i blizny znikną.
W gonitwie po dobrobyt zdarza nam się tracić nadzieję i nie zauważać tego co w życiu jest najważniejsze.(Kamil Bednarek)
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- andrzejej
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 11515
Karolinko , to nie świat się wali - to alkoholik rozwiewa Twe złudzenia, że kocha, że pić przestanie i będzie dobrze.... jak żyć, gdy cały świat się wali i jest przeciwko mnie…
Pozbądź się nadziei na to, oczekiwań i spójrz dookoła - świat jest jaki był.
To Ty musisz zmienić to - jak na ten świat patrzeć, by nie mieć wrażenia, że się wali.
Wszystko w Twojej głowie, umyśle, do którego trzeba "zajrzeć" w terapii bądź w Al-anonie:
al-anon.org.pl/spotkaniamityngi/
Działaj, nie zadręczaj się myślami.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Magdaa
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 79
Czytam to co napisałaś i myślę sobie, jakbym widziała siebie. Wciąż kocham, wciąż tęsknię, wciąż mnie boli, że tak szybko sobie znalazł za mnie zastępstwo, a przecież tak mnie kochał, tak bardzo życia sobie beze mnie nie wyobrażał. Tyle pięknych słów, które okazały się nic nie warte.
Ciężko się z tym pogodzić, ciężko przejść nad tym do normalności, zapomnieć, ruszyć dalej, zamknąć za sobą te drzwi.
I to wszystko chociaż wiem, że wyjście z tego związku to najlepsza rzecz jaka mi się mogła przytrafić. Mimo tego wciąż za nim tęsknie. Dla zdrowej osoby to niewyobrażalne. Zdrowa kobieta, by już dawno opuściła związek, który jej nie służy, osobę, która ją krzywdzi. A ja? Terapeuta określił mojego byłego partnera jako socjopatę. Czy poczułam ulgę? Czy przestałam kochać? Ani trochę. Wciąż w mojej głowie kołatają się myśli, co mogłam zrobić lepiej, jak się zachować, by ten związek się nie rozpadł? To mi tylko uświadamia jak bardzo jestem od niego uzależniona.
Chciałabym Ci powiedzieć, że czas leczy rany, że minie rok i będziesz jak nowa kobieta. Niestety czas nie leczy TAKICH ran. Czas nie leczy uzależnienia. Ani od alkoholu czy innych używek, ani emocjonalnego uzależnienia ani wspóluzależnienia. Potrzebna jest praca nad sobą, wejrzenie w siebie, zmierzenie się z własnymi obawami. Daj sobie terapie. Zadaj sobie pytanie, dlaczego tkwiłaś w czymś co Ci nie służy. Dlaczego jego dobrostan, zadowolenie stawiałaś wyżej niż swoje i dzieci?
Co do innej kobiety. Terapeuta powiedział mi, że nie powinnam jej zazdrościć, nie powinnam jej też nienawidzić, a powinnam współczuć. Bo ona jeszcze nie wie, że ma do czynienia z zaburzona osoba, z czynnym alkoholikiem, który zniszczy jej życie. I zrobi to bez mrugnięcia oka.
Trzymaj się i dawaj znać co u Ciebie.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.