- Otrzymane podziękowania: 132
Co dzień z nadzieją...
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
Od sierpnia czytam to forum i bardzo dziękuję za wszystkie zamieszczone tu historie. Umacniają mnie w mojej drodze do zdrowienia.
Mam 37 lat. Pochodzę z rodziny głęboko dysfunkcyjnej z ojcem depresyjnym alkoholikiem. 1,5 roku temu popełnił samobójstwo. W moim domu nie było większej przemocy fizycznej (oprócz standardowego klapsa/pasa by wymusić posłuszeństwo), ale pełno było manipulacji, wykorzystywania nas jako siły roboczej na gospodarstwie itp. Rodzice byli bardzo niezaradni życiowo. Nie miałam normalnego dzieciństwa choć jeszcze do niedawna sama przed sobą tego nie przyznawałam.
Od sierpnia chodzę na terapię dla współuzależnionych gdzie odkrywam jak bardzo moje dzieciństwo wpłynęło na wybór męża. Mój mąż to oczywiście depresyjny uzależniony (alkohol, marihuana i Bóg wie co jeszcze ). Mamy troje dzieci (8,6 i 2 lata). W naszym domu nie ma przemocy fizycznej ale pełno toksycznych mechanizmów i przemocy psychicznej. Nie pomaga fakt, że jestem również finansowo zależna od męża.
Terapia, czytanie literatury i tego forum pozwoliło mi już pożegnać się z iluzją „pięknej rodziny” którą chciałam stworzyć. Mimo bólu i trudności wiem już że jestem życiowo w najlepszym miejscu mojego dotychczasowego życia. Powoli krok po kroku buduję swoją wartość.
Odpuściłam zupełnie kontrolę, mąż powoli ponosi konsekwencje swoich wyborów. Zanim olśniło mnie i przestałam wypierać problem z uzależnieniem mojego męża zaczęliśmy chodzić na terapię małżeńską. Nawet stwierdzenie przez naszą terapeutkę wprost, że mój mąż jest uzależniony nie zmieniło jego spojrzenia i nadal twierdzi, że ma problem ale sobie poradzi bo może to kontrolować. Przyznaje się tylko do depresji, bierze leki ale też „leczy” się używkami. Za to zmieniło zupełnie moje spojrzenie.
Na terapii mojej usłyszałam, że każdy z nas musi podjąć decyzję na podstawie korzyści i wad danej sytuacji. Dlatego na razie mieszkamy razem, nie zdecydowałam się na formalną separację. Korzystam z chwilowego spokoju by dać sobie szansę wzmocnienia się.
Podejmuję kroki by uniezależnić się finansowo od męża. Wszyscy powoli dowiadują się o jego nałogu, bo tego już nie kryję. Rodzina męża najpierw zaprzeczała a teraz powoli otwiera oczy.
Jestem teraz na etapie, że zamiast szukać winy w mężu dokładnie przyglądam się sobie w konkretnych sytuacjach. Trudno jest mi wyjść z roli ofiary i zobaczyć własne toksyczne zachowania ale powoli to widzę i zmieniam. Trudno mi pogodzić się z własną bezsilnością, ale już nie kontroluję męża i swoich własnych uczuć. Wielką wolność dał mi ponowny (może pierwszy raz w życiu) kontakt z własnymi uczuciami w szczerości. Nie tamuję już łez, nawet w sytuacjach publicznych, nie neguję złości ale nie daję jej krzywdzić innych.
Dziś jestem wdzięczna, stąd mój nik, bo jest we mnie nadzieja na to że każde jutro będzie trochę lepsze, choć wiele we mnie jeszcze strachu.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Z dala
- Otrzymane podziękowania: 9642
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomasz23
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 1515
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Świadomość, że w moim domu było coś nie tak podskórnie czułam, szczególnie odkąd sama zostałam mamą, ale długo broniłam się przed obaleniem mitu szczęśliwej rodziny którą stworzyłam z mężem. Pandemia a z nią uziemienie w czterech ścianach, moja 3 ciąża bardzo trudna i wszelkie niedogodności ostatnich 3 lat spowodowały pojawianie się coraz więcej rys na tym idealnym świecie. W sierpniu tego roku, myślę, że po małym załamaniu nerwowym zaczęłam działać. Widzę teraz, że moja Siła Wyższa tylko czekała żebym była gotowa i podesłała mi wtedy potrzebne wsparcie w ludziach. Jestem Jej za to ogromnie wdzięczna.
Postanowiłam wierzyć sobie, temu co widzę i czuję bo mój mąż jak każdy uzależniony kłamie i manipuluje. Ale postanowiłam traktować go tak jak powinnam czyli chorego człowieka, np ze złamaną nogą. Tyle, że skoro on nie chce się leczyć to przecież nie będę go wszędzie wozić na wózku - chyba że do lekarza

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Obecnie przechodzimy rodzinnie tak zwaną grypę jelitową, najpierw dzieciaki, potem ja i teraz mąż. Odkąd skończyłam z kontrolą i uznałam męża za dorosłego wolnego człowieka ogarniam w chorobie dzieciaki i siebie. Nie wyskakuję już z matkowaniem i dawaniem rad. Jeśli poprosi pomogę, poradzę, podam itp. Trzeba tu dodać że mój mąż uwielbia jęczeć i robi wokół siebie dużo szumu. Po powrocie ze spaceru z 2 latkiem zobaczyłam że mój mąż który od rana ma biegunkę itp. robi sobie smażone jedzenie. Normalnie zaczęła bym go pouczać, strofować a gdy przyszły nieuniknione konsekwencje zrobić a nie mówiłam. Teraz nic z tego - zero komentarzy. I tu mogłabym skończyć bo to i tak jest sukces dla mnie ale poszłam z tym nieco dalej. Popatrzyłam ile mojego czasu poświęciłam w myślach na "skomentowanie" tej sytuacji i uderzył mnie niemiły wniosek. Dzięki temu, że miałam rację poczułam się lepsza, cieszyłam się że jest taki destrukcyjny. Zauważenie tego nie było miłe ale kolejny puzel dodany do układanki. Postanowiłam nadal nie komentować takich sytuacji ale i nie poświęcać im swoich myśli. Może tylko jedną myśl będę w takich chwilach posyłać mężowi - żeby miał się jak najlepiej.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- marcin
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 4552
Zauważasz różnicę między pijącym dorosłym facetem a dwuletnim dzieckiem?robi sobie smażone jedzenie. Normalnie zaczęła bym go pouczać, strofować a gdy przyszły nieuniknione konsekwencje zrobić a nie mówiłam.
Zauważyłem u siebie, że mama przygotowywała mi jedzenie. Niby pomarudziłem, że ciepłe, ponarzekałem, że nie jestem dzieckiem, więc nie musi mi zawsze przygotowywać posiłków i na tym się kończyło, bo tak mi było wygodnie Nie minę się z prawdą, jeśli stwierdzę, że wykorzystywałem swoją mamę
Mogę być tam gdzie Ty, do końca moich dni,
Mogę być kimś, będąc jednocześnie sobą.
Albo pić od rana Wyborową, bić matkę,
mieć jako dom klatkę schodową.
Mogę skończyć się i nie jestem zdziwiony.
Mogę wszystko, to ma dwie strony.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132


Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Zdrowienie, które dokonuje się u mnie bardzo małymi kroczkami, pokazało mi nie tylko jak niezdrowe było moje małżeństwo ale moje życie w ogóle. Zobaczyłam, że przyjaciółki które mam są w takim samym bagnie. Niby wiedziałam ale dopóki sama zakłamywałam rzeczywistość to mnie tak nie raziło. Teraz widzę to inaczej, nasze relacje muszą się przez to zmienić, zastanawiam się czy przetrwają i bardzo mi jest żal. Jednocześnie wiem już z tego miejsca, że muszę żyć dobrze dla siebie. Mogę być i wspierać ale nie kosztem samej siebie. A może moja zmiana zasieje ziarno innych zmian...
U mojego męża wiele się dzieje ale postanowiłam, że nie chcę go tu w moim wątku. Przynajmniej dopóki i u niego coś nie zacznie się zmieniać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- marcin
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 4552
Gratuluję decyzjiU mojego męża wiele się dzieje ale postanowiłam, że nie chcę go tu w moim wątku. Przynajmniej dopóki i u niego coś nie zacznie się zmieniać.
Zauważyłem, że osoby współuzależnione z czasem decydują się pisać o sobie, nie o alkoholiku. Wg mnie to oznaka zmian.
Marcin, alkoholik.
Mogę być tam gdzie Ty, do końca moich dni,
Mogę być kimś, będąc jednocześnie sobą.
Albo pić od rana Wyborową, bić matkę,
mieć jako dom klatkę schodową.
Mogę skończyć się i nie jestem zdziwiony.
Mogę wszystko, to ma dwie strony.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Krysia 1967
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 5559
Jestem Krysia alkoholiczka.Mój mąż również jest alkoholikiem,ja od prawie 2,5 roku nie piję,od samego początku skupiłam się na swoim zdrowieniu,męża zostawiłam samego sobie,długo nic nie robił ze swoim piciem,czasami wyglądało to tak jakbym stworzyła mu azyl w piciu,bo nie czepiałam się,usuwałam się kiedy pił,nie pouczałam,stawiałam tylko granice,że nie chcę go widzieć kiedy pije,stało się tak,że zaczęliśmy spędzać ze sobą sporadyczne chwile,zauważał ,że oddaliliśmy się,zaczęłam zauważać jak chore były nasze relacje i ja się na to poprostu godziłam ,zmieniło się,kiedy zaczęłam skupiać się na sobie.Po jakimś czasie słyszałam od niego,że też chciałby jak ja,że ,,zazdrości" mi mojego podejścia do życia,że cieszą mnie takie drobne rzeczy,w końcu zaczął coś z tym robić.Od jakiegoś czasu chodzi do specjalisty,przyznał się,że ma problem, widzę,że się stara,ale wciąż zostawiam to dla niego,zajmuję się sobą.
Zgadzam się z Tobą co do relacji znajomych,wspieraj,ale nie swoim kosztem ,świetnie sobie radzisz, kto wie,może swoim przykładem ,faktycznie zasiejesz ziarno chęci zmian i u innych .
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- andrzejej
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 11515
Masz świadomość siebie, swego współuzależnienia, a to bardzo dużo, by wiedzieć i widzieć
- co należy w sobie zmieniać. Jak to tam mawiają w Al-anonie: powoli lecz pewnie.
Tego Ci życzę, zmieniaj to co blokuje Tobie drogę do poczucia radości i spełnienia.
Pozdrawiam serdecznie - Andrzej, alkoholik.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Między mną mężem ostatnio jest chłodno, jak pisałam już Krysi, czuć oddalenie. Miało nie być o mężu, ale tu raczej chodzi o moje emocje/spostrzeżenia w tym. Dzięki temu oddaleniu, gdy dochodzi, tak jak dziś, do rzadkich poważniejszych rozmów umiem nie poddać się emocjom, zauważam je i mówię im poczekajcie. Rozmowa nie wniosła nic z formalnych zmian, ja wiem, że jego choroba jest postępująca i jeśli on nic w sobie nie zmieni będę musiała odejść. Teraz daję sobie czas na decyzje, nie rządzą mną emocje, nasz dom jeszcze chwilowo jest w miarę spokojny dzięki mojemu zdrowieniu. Wiem, co po kolei będę musiała robić w zależności od sytuacji. Teraz z nieustającą nadzieją czekam tylko na cud od mojej Siły Wyższej, żebym nie musiała tego robić.
Jeszcze jedna dobra rzecz która wydarzyła się odkąd zaczęłam zdrowieć. Nie razi mnie bałagan. Wiele lat walczyłam z tą kiepska cechą ciągłego czyszczenia i ciągłego niezadowolenia z porządku wokół mnie. Moja mama też ciągle tak miała a ja bardzo źle wspominam to z dzieciństwa. Nie chciałam swoim dzieciom tego robić. A tu klops, byłam jak własna matka. Teraz widzę, że musiała to być objaw tej mojej nad kontroli (pewnie tak jak u niej). Nadal lubię porządek, lepiej mi się wtedy myśli, ale dziś już potrafię odpuścić

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomasz23
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 1515
Cześć,(...) ja wiem, że jego choroba jest postępująca i jeśli on nic w sobie nie zmieni będę musiała odejść. (...) Wiem, co po kolei będę musiała robić w zależności od sytuacji. Teraz z nieustającą nadzieją czekam tylko na cud od mojej Siły Wyższej, żebym nie musiała tego robić.
(...)
Piszesz, że będziesz "musiała", że wiesz, co będziesz "musiała".
Czuję jakiś wewnętrzny sprzeciw, gdy czytam takie słowa.
W przeszłości często używałem słowa "muszę". Najczęściej służyło mi ono do negowania odpowiedzialności za moje wybory - no bo przecież nie chodzi o to, że nie chcę się z kimś spotkać, ja po prostu "muszę" być gdzieś indziej . Obecnie nikt mnie do niczego nie zmusza. Trudno mi wskazać jakąś rzecz, którą muszę robić. Mówię "chcę", "nie chcę", "zrobię", "nie zrobię". Jeśli nie chcę kogoś urazić, mówię "mam inne plany".
Piszesz o pełnym nadziei oczekiwaniu na cud od Siły Wyższej. Bo albo wydarzy się cud, albo będziesz coś tam "musiała". Czy chodzi o to, że jeśli Siła Wyższa nie zrobi tego, co chcesz, na twoich warunkach, to wtedy Ty "będziesz zmuszona" coś zrobić? Pachnie mi to subtelnym (?) szantażem adresowanym do Siły Wyższej, i zarazem tworzeniem gruntu pod działania, za które nie chcesz wziąć odpowiedzialności.
Moja Siła Wyższa jest bardzo zdeterminowana w odzieraniu mnie z wszelkiego fałszu. Demaskuje moje próby obracania kota ogonem, przerzucania odpowiedzialności za to, jak żyję na niesprzyjające okoliczności, wrednych ludzi, czy na Boga, który nie uczynił cudu.
Sądzę, że cuda dzieją się w atmosferze szczerości i prawdy.
Dbaj o siebie. Pozdrawiam, Tomek
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- marcin
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 4552
A gdybyś słowo muszę zamieniła na mogę?I tak, jeszcze dużo jest u mnie "muszę".
Mi to daje poczucie sprawczości. Nie muszę nic, mogę wszystko. To, co zrobię, zależy ode mnie.
Mogę być tam gdzie Ty, do końca moich dni,
Mogę być kimś, będąc jednocześnie sobą.
Albo pić od rana Wyborową, bić matkę,
mieć jako dom klatkę schodową.
Mogę skończyć się i nie jestem zdziwiony.
Mogę wszystko, to ma dwie strony.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Mogę już przestać się dziś użalać i zrobić dla siebie samej coś miłego. Dzięki:)
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Ale w ostatnim czasie mam kilka powodów do dumy i radości. Moje relacje z dziećmi bardzo się poprawiły. Dużo rozmawiamy, a ja zauważam jak bardzo zaniedbywałam je emocjonalnie będąc uwikłana we współuzależnienie. Uszyłam mojej córce strój Czerwonego Kapturka na Jasełka. Samodzielnie

Kolejnym jest fakt że nie odpuszczam własnych spraw. Że zdrowienie powoli jest moją sprawą priorytetową. W przeddzień wizyty u terapeutki starszy syn się rozchorował. Normalnie bym odpuściła i zrezygnowała z wizyty ale poprosiłam teścia by powiedział z dziećmi. Było to trudne ale akurat z nim, mimo że to ciężki człowiek, mamy pakt o nieagresji.
Podsumowując, gdy myślę o zbliżających się świętach czuję smutek ale też po raz pierwszy jakiś wewnętrzny spokój.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Patrzę teraz na mojego męża kompletnie pijanego, śpiącego na podłodze - kolejna granicą po tym jak ostatnio sama musiałam spać na podłodze gdy pijany zajął całe łóżko i nijak nie dało się go przesunąć. Jeszcze pół roku temu miałabym ogromne wyrzuty sumienia a teraz nic.
Dzieciaki chore a jego prawie cały dzień nie było bo najpierw pojechał odwiedzić chrześniaka, potem się zdrzemnął a potem wyszedł niby na godzinę na spacer o 17 a wrócił przed chwilą.
Jak pomyślę co czułabym i zrobiłabym w tej sytuacji jeszcze pół roku temu to widzę jak bardzo chora byłam. Ile było we mnie gniewu, żalu. Jak krzywdzące były moje zachowania. Teraz jego powrót w takim stanie wcale mnie nie zdziwił, ani nie zezłościł. Spanie na podłodze to też nie zemsta - nie mamy więcej łóżek. Ja potrzebuję dobrze się wyspać bo to ja zajmuję się dziećmi i chore na pewno w nocy przywędruja do mnie do łóżka. A on w takim stanie mógłby poprostu przygnieść dwulatka.
Więc patrzę na niego że smutkiem i coraz bardziej dociera do mnie fakt że straciłam mojego męża. Mój mąż jest jakby w środku alkoholowej skorupy i z zewnątrz nie da się jej w żaden sposób skruszyć. Czy będzie miał siłę i chęć ją skruszyć sam od środka? Może kiedyś, może nigdy...
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Z dala
- Otrzymane podziękowania: 9642
pół roku temu miałabym ogromne wyrzuty sumienia a teraz nic.
..,..
Jak pomyślę co czułabym i zrobiłabym w tej sytuacji jeszcze pół roku temu to widzę jak bardzo chora byłam. Ile było we mnie gniewu, żalu. Jak krzywdzące były moje zachowania. Teraz jego powrót w takim stanie wcale mnie nie zdziwił, ani nie zezłościł. Spanie na podłodze to też nie zemsta - nie mamy więcej łóżek.
Zacytowałam ten fragment bo bardzo mi się spodobał i widzę w nim trochę siebie. Jak rodziła się moja obojętność, dystans. Jak powoli moje emocje przestały być zależne od działań czynnego alkoholika. Ja się rozstałam więc było mi łatwiej. Tobie pewnie jest trudniej bo go oglądasz, tym bardziej słowa uznania za twoją postawę i pracę nad sobą
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Święta które spędzamy w domu, chorujące dzieci i trochę też ja, skwaśniałe flaki i zepsute ciasto oraz uzależniony chorujący mąż w tle - to wszystko jeszcze w poprzednie święta spowodowało by, że płakała bym załamana. A dziś cieszę się że leki działają i gorączka spada, że najmłodszy się jeszcze trzyma bez choroby, że odwiedziła mnie siostra z prezentami i darami od mamy, że mąż bez szemrania wstał rano do dzieci żebym mogła odespać trochę chorobową noc. Jestem wdzięczna za pełną lodówkę, opłacone rachunki i piękne kazanie u dominikanów na mszy on-line. Na wiele spraw w moim życiu nie mam wpływu, nie mam też wpływu na to jakie uczucia pojawiają się u mnie wobec tych zdarzeń ale mam pełny wpływ jak zareaguję na nie. Dziś na przykład widząc mojego męża który bez najmniejszej nawet gorączki "umiera" to chce mi się poprostu śmiać - nasze dzieciaki są dzielniejsze w chorobie niż ten dorosły przecież człowiek. Nie pozwalam sobie na poczucie winy, że się nim nie opiekuje. Wiele przykładów z tego forum dało mi pewność że trzeba inaczej - mogę mu współczuć ale wie gdzie są leki, rączki ma, jak głodny to do lodówki trafia więc i tam może trafić.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Dziś przypadkiem weszłam do pokoju w którym pracuje i zobaczyłam że ogląda film na YouTube o rozwodach. Zapytałam czy chce mi coś powiedzieć czy też może dowiem się z pisma z sądu. Wywiązała się rozmowa w której znowu próbował wpędzić mnie w poczucie winy bo jeszcze w wakacje będąc pijana współuzależnieniem straszyłam go rozwodem by spowodować żeby się leczył. Nie jestem z tego dumna ale tak właśnie bylo. Więc twierdzi że zrobi tak jak ja chcę. Po co to opisuję? Bo byłam podczas tej rozmowy spokojna i rzeczowa. Emocje we mnie szalały ale ja zachowałam spokój i wyjaśniłam że nie chcę rozwodu tylko tego żeby się leczył. Że nie tylko ja twierdzę że jest uzależniony ale również terapeutka u której byliśmy na małżeńskiej terapii oraz jego własna bo przecież dostał od niej namiar na terapeutę uzależnień gdzie miał się zapisać (sam mi o tym mówił na początku grudnia). Dodatkowo fakt że nie może powstrzymać się od używek podczas opieki nad dziećmi i podczas pracy to też przecież ogromny problem. Rozmowy o podjęciu terapii nie pamięta a co do reszty argumentów to przecież podobno o to mi chodziło żeby zrobić z niego alkoholika.
Wiecie, ulżyło mi po tej rozmowie. Jakby współuzależnienie porównać do kajdan z łańcuchem którymi przypięłam się do męża to dzisiejsza rozmowa odłupała kolejne ogniwo z tych więzów.
Jego siostra cioteczna jest adwokatem od rozwodów - to jej filmik oglądał. Bałam się wcześniej, tej walki która być może mnie czeka bo ona na pewno będzie go wspierać. Teraz już się nie boję - jeszcze sama nie chciałabym jej zaczynać ale jeśli będzie trzeba to dam radę.
Oby tylko powoli każdego dnia trzymać się zasad i mieć ster na zdrowe życie. Trwanie w tym zdrowym patrzeniu jest bolesne ale potrzebne i jest moim wyborem.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomasz23
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 1515
Gratuluję kolejnych postępów na drodze zdrowienia.
Oprócz rozwodu jest jeszcze separacja, która jest mniej radykalnym krokiem. Można się odseparować wyprowadzając się od pijącego małżonka, to tzw. separacja faktyczna. Można też wystąpić do sądu o orzeczenie separacji, czyli tzw. separację prawną. Przed sądem trzeba udowodnić ustanie więzi uczuciowej, fizycznej oraz ekonomicznej w małżeństwie. Ten rozpad więzi nie musi być trwały, jak to ma miejsce przy rozwodzie.
Małżonkowie w separacji pozostają małżeństwem, nie mogą wyjść za kogoś innego. W pewnych sytuacjach są zobowiązani do niesienia sobie wzajemnej pomocy. Poza tym skutki orzeczenia przez sąd separacji są takie jak rozwodu. Ustaje wspólność majątkowa. Sąd orzeka o władzy nad dziećmi, kontaktach itd. podobnie jak przy rozwodzie. Co do tego, czy w separacji ustaje obowiązek zachowania wierności toczą się spory. Ale jeżeli jedno z małżonków wejdzie w czasie separacji w konkubinat, to nie ułatwi mu to uzyskania korzystnego wyroku w procesie rozwodowym. Separacja może być krokiem do rozwodu, ale może też się zakończyć powrotem małżonków do siebie. Wydaje się, że rozwód po separacji jest prostszy niż rozwód nie poprzedzony separacją. Choć nie ma żadnej konieczności uzyskania separacji przed rozwodem.
Wygranie jakiejkolwiek sprawy nie zależy od tego, jak bardzo adwokat kogoś lubi i wspiera. On będzie miał swojego pełnomocnika, Ty swojego. A decydować będzie sąd. Liczyć się będą twarde fakty, oraz trochę to, jak zostaną przedstawione. Podstawowy fakt jest taki, że Twój małżonek jest alkoholikiem, i nie chce się leczyć.
Dbaj o siebie, pozdrawiam. Tomek
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Z powodu jego uzależnienia nie chcę też by miał pełnię władzy rodzicielskiej bez względu na to czy będziemy mieć separację czy rozwód.
Wiem że małymi krokami ale działam i nie stoję w miejscu choć czasem potrzebuję popchnięcia w dobrym kierunku, bardzo pomaga modlitwa o pogodę ducha.
Dziękuję Bogu za to forum, moje wsparcie bez względu na porę dnia lub nocy
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Z dala
- Otrzymane podziękowania: 9642
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- kasia31
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 83
brawo za odwagę. Przekroczyłaś swoją barierę strachu. Przyjechała policja? Spisali interwencję?
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Alex75 dzięki za swój przykład. Mi też pomaga świadomość że to nie moja opinia ale też specjalistów. Poczucie winy jednak wraca nadal.
Mąż wrócił koło 7 gdy spałam i zamknął się w pokoju córki ( jej tam nie było bo spala ze mną). Poprosiłam siostrę żeby przyjechała i wtedy weszłam tam, zapytałam czy pamięta co w nocy robił - że mnie popychał i się wyśmiewał. Oczywiście nic takiego się nie wydarzyło według niego i wszystko zmyśliłam. Obraził się i wyszedł i oby wrócił trzeźwy bo inaczej znowu wezwę policję o czym go poinformowałam.
Jestem z siebie dumna choć bardzo mi ciężko.
Miałam też długą rozmowę z siostrą męża i chyba znowu coś do niej dotarło, że się zrozumiałyśmy. Chciałam ją uprzedzić co będę robić i dlaczego. Ale już nie będę patrzeć na to jak będą reagować na to rodzice męża i ona.
W nocy byłam jeszcze bardzo roztrzęsiona ale już się pozbierałam i działam.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Sama jestem zadziwiona że jedna prawidłowa reakcja - telefon na policję - tak bardzo mnie wzmocnił. Tak jakby coś w końcu w mojej głowie zaskoczyło i już się nie boję. Odczuwam nadal poczucie winy i jakąś taką potrzebę ratowania męża ale one już mnie nie blokują w działaniu. Mam pewność (może złudną) że skoro zrobiłam to już raz to teraz będzie mi łatwiej dobrze reagować. Nie ma też we mnie ani grama chęci zemsty - raczej czuję się jak lwica broniąca potomstwa.
Wiem jedno, bez pracy nad sobą w terapii, spotkań Al-anon (narazie tylko on-line) i ciągłego pogłębiania wiedzy o chorobie która trawi moją rodzinę nie byłabym tu gdzie jestem. I wiem że nie mogę spocząć na laurach to dopiero początek drogi do zdrowego życia.Gdy wróciłam mąż nadal trzeźwy, więc może choć dzisiejsza noc będzie spokojna.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomasz23
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 1515
Dla mnie grudzień 2021 r. był okropny. Tak okropny, że aby znaleźć ulgę, pod koniec grudnia poszedłem na pierwsze spotkanie Al-Anon. 31 grudnia 2021 r. położyłem się spać przed północą, nie chciałem się obudzić. Był to chyba najgorszy dzień mojego życia, całkowite dno. Rok 2022 zapowiadał się tragicznie.(...) Grudzień był okropny, cały ten rok był okropny. Nowy rok zapowiada się bardzo bardzo trudny.
A mimo to był udany. Zdałem egzamin zawodowy, wybudowaliśmy dom do stanu surowego otwartego, żona poszła na terapię, wyszliśmy z kryzysu w małżeństwie. Żegnaliśmy rok we dwoje bawiąc się na imprezie abstynenckiej. Nie jest idealnie, ale bez porównania lepiej niż było.
Nic nie jest okropne w nieskończoność. Być może okropny grudzień jest dla Ciebie zapowiedzią zmian, które znacząco poprawią jakość Twojego życia?
Dbaj o siebie.
Pozdrawiam, Tomek
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Chciałabym bardzo chodzić na Al-anon w realu ale spotkania o 17 na ten moment są niemożliwe. Nie zostawię dzieci z mężem w tej chwili a siostra o tej porze dopiero wraca z pracy. Ale mimo to gdy 8 grudnia pierwszy raz połączyłam się na mityng on-line poczułam że jestem w dobrym miejscu. Teraz jestem na 3-4 mityngach w tygodniu, dodatkowo czytam "Odwagę do zmian" na każdy dzień.
Jestem pewna że nowy rok przyniesie mi zmiany, bo stary odarł mnie skutecznie z iluzji i teraz nie skupiam się na ratowaniu małżeństwa i męża a na lepszym, zdrowszym życiu w którym moje dzieci będą mogły bezpiecznie wzrastać. Nawet za ten okropny grudzień jestem wdzięczna Bogu bo chyba dzięki temu już w pełni pogodziłam się z moją bezsilnością wobec nałogów męża. Widzę jak od sierpnia do grudnia jego cykl zatoczył koło. Dziś jak gdyby nigdy nic mąż zagaduje do dzieci, coś tam się z nimi bawi, robi podpłomyki obiecane jeszcze przed świętami - normalnie zaczyna tak zwany "miesiąc miodowy" tylko ja tym razem nie łudzę się że to trwała zmiana. Cieszę się że dzieci dostaną trochę tej lepszej części taty bo to dla nich bardzo ważne.
I tak, to prawda że żaden trud nie trwa wiecznie. A dziś jest spokojniej i dziś jestem za to bardzo wdzięczna
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Jutro urodziny mojego starszego syna, trudne w obliczu ostatnich wydarzeń z mężem i umierania babci. I w tym wszystkim to ja jestem jedyną osobą która im może to wytłumaczyć. Choć samej tak trudno mi się z tym wszystkim uporać.
Przypomniała mi się jedną z sesji terapii małżeńskiej gdzie mąż miał pretensje, że nie pamiętałam o jego urodzinach które wypadły tydzień po pogrzebie mojego taty. Prawda, zupełnie o tym zapomniałam ten jeden raz. I czułam się bardzo winna wtedy, jak ja go bardzo przepraszałam że zapomniałam .
Chaotycznie dziś bardzo piszę ale zauważam, że teraz nie skupiam się jak mężowi pomoc w tej sytuacji, nie wybiegam z pomaganiem. Współczuję mu ale jest dorosły i sam decyduje co będzie robił. Nie boję się też że "pójdzie w tango" z powodu sytuacji z mamą - jego wybór, wie jakie konsekwencje go czekają, a ja nie dam mu taryfy ulgowej i nie będę tolerowała przemocy.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Nadzieja1385
- Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 132
Chciałam napisać eleborat dziś o zachowaniu się mojego męża. Mogłabym ponownie obwinić się o wdanie się w bezsensowne z nim rozmowy. Ale dziś już prawie się kończy a ja, jak Bóg da, dostanę jutro zupełnie nowy dzień i będę mogła spróbować zapełnić go lepiej niż dzisieszy. Wybaczam dziś to wszystko i jemu i sobie. Dziękuję Bogu za dzisiejszy dzień który uczynił mnie znowu trochę mądrzejszą.
Jestem wdzięczna za wielki dar otrzymany 9 lat temu, za mojego tak mądrego syna.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.