NaPrzeciwWszystkim napisał:
Witaj Roza jestem Kama , żona alkoholika, współuzależniona.
Odnośnie nie picia "aż tak".
Mojego męża przez 14 lat naszego małżeństwa szwagrowie wręcz namawiali żeby chociaż odrobinę się napił. " No co ty baby się boisz"??!
A potem coś przeskoczyło i nie dało się przetłumaczyć żeby nie pił . Chociaż z doświadczenia wiem że jeśli nie pije dużo to tym bardziej będzie się wypierał że ma problem, u mnie również to miało miejsce.
Pozdrawiam Kamila
Tak zgadzam się z tobą, dlatego tu jestem. Nie chce czekać, patrzeć jak się zmienia. Może zmieniając siebie zmienię i jego, albo będę na tyle silna, żeby żyć normalnie bez niego czy obok niego. Narazie nie planuje rozwodu ani drastycznych rozwiązań, chce odnaleźć siebie i być szczęśliwa, a co z nim się okaże.
Po ostatniej rozmowie ,( w której mnie wyśmiał) utwierdziłam się, ze problem jest i łatwo nie będzie, jak na razie jeszcze nie pił, widzę, ze mnie obserwuje i chrząka po swojemu czyli czuje się nie zręcznie.Wiem ze nie ukrywa bo nie ma jak. Od kilku tygodni boli go ząb i zalewa wódka, dziś mówił " 5 razy w nocy zalewałam", po czym pojechał do dentysty.
wczoraj wieczorem przypadkowo włączył program o alkoholu, prowadzący powiedział " alkohol to rodzaj oslodzonego narkotyku, wzbogaconego smakiem" i inne rzeczy, maź słuchał nie wyłączył, szczerze przyłapałam się na myśli, ze może to da mu do myślenia. Oj wciąż chce żeby coś mu klepki w głowie poprzestawiało. Wciąż spoglądam i myśle czy wypił czy nie.
Zaczęłam w lipcu czytać to forum i pierwsze co zrobiłam to postawiłam granice, " piłeś-nie będzie zbliżenia" oczywiście próbował się targować, a ja twardo przy swoim. Zyskałam tyle, ze i ja i dzieci prawie nie widujemy go z alkoholem. Trochę spokoju, a teraz pora na kolejne elementy układanki. Zajęłam się więcej dziećmi, do tej pory nie umiałam i zaniedbywalam wiele, ciagle patrzenie na męża zabrało mi sporo energi i czasu. Teraz wybrałam metodę " przez żołądek do serca" rozpieszczam moja rodzinkę i sama odkrywam nowości, szok jak ja lubię grubo mielony pieprz, prawdziwy rarytas.Więcej pomagam im w nauce, szczególnie z synowi z nauka języków. Czasem już mi głowa pęka tyle tego jest bo muszę ogarniać 4-5 języków, dopytywać fizyki po francusku co po polsku przecież jest trudne. Ale jaki hiszpański jest piękny, rosyjski to już z górki do angielskiego pozbyłam się traumy. Mam głowę cały czas zajęta. Do tego uczę się grać na flecie, pomaga mi to, złe emocje wylatuje ze mnie w postaci może i sfałszowanych, ale jednak pięknych dźwięków. Do tego córka przyniosła w niedziele ukulele wiec będziemy razem koncertować.
Każdego dnia staram się odnaleźć coś w danym dniu za co jestem wdzięczna Bogu, początkowo to było trudne.
Teraz zaczynaja mi się płodne, oj będzie cieżko bo prze 20 lat mu ustepowalam. Ale chce przystępować do komuni, muszę wytrwać i być konsekwentna.