Marcin, zauważyłem już po wysłaniu (w trakcie odpowiadania Katarzynie Twojej odpowiedzi nie było, a gdy wysyłałem wiadomość nie było informacji o pojawieniu się nowej odpowiedzi.) Także bez urazy Marcin.
Odnosząc się do Twojej odpowiedzi:
"
Tak. Alkoholik nie widzi w SOBIE problemu. Nie czuje tego, że śmierdzi, nie zauważa tego, że bełkocze itd. Nie raz zdarzało mi się, że po przebudzeniu czytałem wysłane poprzedniego dnia wiadomości i zastanawiałem się, jak można robić takie błędy

"
Ale jak już wytrzeźwiałeś, to jednak uświadomiłeś sobie, że było niezbyt dobrze z Tobą.
A jeszcze do tego jak ktoś by ci wygarnął, że śmierdzisz i że bełkotałeś, to gdy masz kręgosłup moralny, gdy chcesz kochać bliźniego, to przyjmujesz to do wiadomości i bierzesz się w garść, a jeżeli nie potrafisz, to prosisz o pomoc. Bo chcesz żyć z miłości, a nie w zaspokajaniu swojego smutku, żalu, niedojrzałości, egoizmu, swojego urojenia czy czego tam. Może nie jest tak?
Nie mówię że u Ciebie tak było, ale alkoholizm też często jest wynikiem pyszałkowatego charakteru.
"
I kto powiedział, że masz tolerować takie zachowanie? Możesz przecież opuścić towarzystwo ludzi, którzy śmierdzą i bełkoczą. To, że tego nie robisz, jest TWOIM wyborem."
Uważam że nie do końca, bo człowiek to istota społeczna i pewne niedoskonałości bliźniego trzeba (dobrze jest) znosić. A nie oszukujmy się, chlanie alkoholu to teraz norma i mało kto tego nie robi.
I ja tak właśnie opuściłem towarzystwo.
"
Co do wyprowadzania się i trafiania na ludzi z problemem alkoholowym. Przy pierwszej przeprowadzce nie wiedziałem, że trafiam na osoby z takim problemem. Jedna osoba nie piła, a picie drugiej osoby nie przeszkadzało mi na tyle, żebym czuł potrzebę zrobienia czegoś z tym. Ta druga osoba wyprowadziła się wcześniej niż ja, a jak zaczęło mi przeszkadzać to, że pierwsza osoba wróciła do picia, to po prostu wynająłem własne mieszkanie. Aktualnie mieszkam sam."
Znaczy, mnie nie przeszkadza, że trafiałbym na ludzi, którzy mieli problem alkoholowy, ale wzięli się konkretnie w garść i wyszli całkowicie z tego. Tak tylko chciałem dopowiedzieć.
"
Kultury nie zmienisz, możesz zmienić siebie."
Ok, ale jak już wcześniej napisałem. Nie da się żyć w oderwaniu od danej społeczności. Ale ok, rozumiem że chodzi o to, że jak już siebie zmienię, to mogę też wpływać na innych (będąc np. wzorem do naśladowania). Spoko, łatwizna.
"
Kiedyś myślałem, że jestem alkoholikiem i nie jestem w stanie zmienić tego, że poprzez picie się upodlam. A niedługo, za kilkanaście dni, miną 4 lata odkąd nie piję. Wniosek jest taki, że skoro człowiek, którego określasz jako pijaka lub alkoholika, potrafi się zmienić, to Ty też potrafisz. Wystarczy, że zaczniesz to robić 
"
Tylko że po alkohol, to sam dobrowolnie sięgasz. I w sumie to dany człowiek decyduje, czy pod tę substancję swoje życie dostosuje. A jeśli chodzi o daną kulturę, jest znacznie trudniej, bo człowiek raczej nie decyduje i nie ma raczej wyboru, jak przy alkoholu. Ale dobra, nie czepiam się, masz rację.
Jeszcze odnośnie ostatniej odpowiedzi:
"Wypowiem się w swoim imieniu.
Jestem alkoholikiem i mama próbowała mnie oświecić. Z resztą nie tylko ona, bo niepijący wujek też. I pomimo krótkich chwil, w których miałem przebłyski mądrości i obiecywałem sobie, że już nigdy więcej, i tak piłem dalej. Wtedy alkohol rządził moim umysłem tak mocno, że nie potrafiłem myśleć racjonalnie."
Ok, bo człowiek jest kompleksem. I jeżeli już rozumowo podeszło się do problemu, to też istotna jest wolna wola, charakter, chęci, cele, motywacje, warunki do wychodzenia z nałogu i wiele więcej różnego rodzaju sfer. I dobrze jest sobie na tyle na ile można uporządkować wszystko. Na pewno jest tak, że organizm ludzki ma zdolność samoregeneracji, jeżeli zostaną zapewnione warunki ku temu (oczywiście jeżeli organizm został na tyle zniszczony, że i przy dobrych warunkach nie będzie w stanie się zregenerować, to pozostaje tylko prosić o cud).