- Otrzymane podziękowania: 5559
Jestem alkoholikiem i chcę przestać pić. Boję się.
- Krysia 1967
- Wylogowany
...że Twoja postawa jest niemęska
.
..przepraszam Danielu,miało być,że Twoja postawa nie jest niemęska ...


Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Powroty
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 383
Dziś rano obejrzałem jej instagrama. Był tytuł piosenki, która opowiadała o kosmicie, który nie może pożegnać się z żoną i nie chce jej puścić, ale kończy się tlen. Smutna piosenka miłosna. Popłakałem się, później było lepiej, bo przynajmniej głupi myślałem, że może ona o mnie myśli (jej ten były/obecny chłopak nie ma instagrama, a ona wie, że ja ją oglądam)... Było mi lepiej, jakaś nadzieja... Ale musiałem oczywiście to spieprzyć.
Mama powiedziała, żebym może wysłał jej zdjęcie swoje, jak żegluję i żeby wysłać od nas pozdrowienia... Na początku pomyślałem, że może nie powinienem... ale później uznałem, że "a co tam" i wysłałem jej zdjęcie z podpisem, że "Pozdrawiamy z Mazur, zaproszenie ciągle aktualne". Ona po godzinie i 18 minutach odpisała, że "Żeglarze! Super! Odpoczywajcie!

– Miau.
– Tak?
– To ja.
– Kto?
– Alkohol.
– Nie chce mi się z tobą gadać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Aknum
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 726
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Perles
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 418
16.05.2021r.-narodzona na nowo...
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Powroty
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 383
– Miau.
– Tak?
– To ja.
– Kto?
– Alkohol.
– Nie chce mi się z tobą gadać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Perles
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 418

16.05.2021r.-narodzona na nowo...
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- MatiX83
-
- Z dala
- Otrzymane podziękowania: 473
31.01.2022r
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- rejek
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 366
Matix ci wyżej napisał co masz zrobić,ja sie z tym zgadzam w 100%.Teraz nie ma takiej opcji dla mnie, bo cokolwiek by się nie stało, wiem, że utonę w alkoholu jak kamień na dno.
Ja tam się nie znam na tych "przepracowaniach dawnych problemów" z terapeutą ,dla mnie to ma tyle sensu,co grzebanie patykiem w starej kupie .
Wiem że łatwo jest powiedzieć "zapomnij,nie myśl o tym" trudniej wykonać,ale to tylko panna.
Jakbyś po pijaku-powiedzmy- się uszkodził ,albo kogoś,albo namieszał w swoim życiu,lub papierach-to by ci się przypominało przy różnych sprawach w przyszłości i ten żal trochę wraca * ja mam tak że sobie rękę trochę uszkodziłem,i teraz czasem chcę coś zrobić i wraca żal?-no widzisz Rejas jakbyś wtedy nie pochlał,miałbyś palec sprawny-ale to tylko palec.
A ty się katujesz jakąś panną i wg mnie idziesz prostym kursem na chlanie z uzasadnieniem-" bo mnie skrzywdzono,albo czemuż byłem taki jaki byłem"
Było-mineło ,widocznie nie byliście sobie pisani-tak to jest w życiu - ale czy ty nie masz jakichś jeszcze pasji ,oprócz alkoholu i panny?Jesteś na mazurac,na żaglach i naprawdę nie ma nic wokół ciebie co by cię interesowało oprócz rozdrapywania ran,i dręczenia się przeszłością?
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- marcin
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 4552
Jestem zepsutym człowiekiem z popsutą głową.
Piszesz o terapii. Na niej dostajesz narzędzia do naprawy. Dzięki nim możesz się naprawić.
Przeszłości nie zmienisz, a przyszłości nie znasz. Jak każda inna osoba, masz wpływ tylko na siebie i na to, co robisz dziś. Nie strać takiej szansy

Mogę być tam gdzie Ty, do końca moich dni,
Mogę być kimś, będąc jednocześnie sobą.
Albo pić od rana Wyborową, bić matkę,
mieć jako dom klatkę schodową.
Mogę skończyć się i nie jestem zdziwiony.
Mogę wszystko, to ma dwie strony.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomeklodz
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 140
Ja znalazłem na YouTubie bardzo fajny cykl filmów tytuł Bez zniewolenia. Bardziej mnie to przetrzepało niż terapia.
Fajny człowiek te filmy nagrywa, dzięki temu zacząłem przerabiać kroki.
A jest tam całą kopalnia wiedzy podana na tacy w bardzo przystępny i zrozumiały sposób.
Mnie to pomaga
Pozdrawiam i trzymam kciuki
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Powroty
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 383
W swoim życiu miałem może 2 kilku(nasto?) miesięczne odcinki, kiedy czułem się dobrze sam ze sobą i mogłem skupić się na rozwijaniu swoich talentów i pasji. Miałem sukcesy i poczucie własnej wartości. Mogłem być dumny z tego, jaką jestem osobą.
Niestety prędzej czy później zawsze schodziłem z drogi terapii i pracy nad sobą i uciekałem w toksyczne związki, z których najbardziej niszczycielskim był ten zawarty z alkoholem.
Chciałbym być stabilną, spełnioną osobą. Zawodowo, finansowo, duchowo, uczuciowo. Chciałbym być piękną osobą wewnątrz i na zewnątrz, żeby móc kochać i być kochanym. Nie krzywdzić. Robić dobro.
Żal i smutek, jakie wylewają się ze mnie po kilku latach tłumienia emocji, zdają się nie mieć końca.
Chwilami rozpacz i użalanie się przesłaniają zalety, jakie ten krótki okres trzeźwości mi dał. Jestem pewien swoich uczuć względem kobiety. Nie mam kaców, które te momenty dołów potęgowały. Choć odczułbym ulgę będąc pod wpływem pierwszych 2-3 piw, prędko włączyłby się moralniak i picie destrukcyjne by zapomnieć, zabić siebie. Jestem pewien że nie byłbym w stanie wykonywać swojej pracy. Jestem pewien, że prędzej czy później wdałbym się w taką sytuację, że straciłbym i ją.
Nie niszczę się tak fizycznie, choćby pod względem przyswajanych kalorii.
Zaoszczędziłem trochę pieniędzy rezygnując z alkoholu i śmieciowego jedzenia.
Mogę płakać i mogę czuć na trzeźwo.
W sumie tyle. Reszta jest jak najbardziej beznadziejna.
Nie chcę być tą osobą, którą jestem jak piję. Brzydzę się nią.
Walczę o to, żeby odzyskać siebie. Jest ciężko i boli jak diabli.
EDIT: Słucham trochę więcej, nowej muzyki. Kiedyś grałem dużo na gitarze i muzyka była ważną częścią mojej tożsamości. Alkohol sprawił, że nawet ona mnie nie cieszyła. W każdym razie znalazłem piękną piosenkę o moim nałogu. Elliott Smith - Between The Bars
Drink up baby, stay up all night
With the things you could do
You won't but you might
The potential you'll be that you'll never see
The promises you'll only make
Drink up with me now
And forget all about the pressure of days
Do what I say and I'll make you okay
And drive them away
The images stuck in your head
People you've been before
That you don't want around anymore
That push and shove and won't bend to your will
I'll keep them still
Drink up baby, look at the stars
I'll kiss you again, between the bars
Where I'm seeing you there with your hands in the air
Waiting to finally be caught
Drink up one more time, and I'll make you mine
Keep you apart, deep in my heart
Separate from the rest, where I like you the best
And keep the things you forgot
People you've been before
That you don't want around anymore
That push and shove and won't bend to your will
I'll keep them still
– Miau.
– Tak?
– To ja.
– Kto?
– Alkohol.
– Nie chce mi się z tobą gadać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Powroty
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 383
Wczoraj w nocy znów mnie olśniło. Że moja rozpaczliwa potrzeba, żeby wróciła moja była, wynika z braku pokory i egoistycznego myślenia tylko o sobie. Gdybym patrzył na to z boku, zrozumiałbym jej decyzję. Najpewniej nie przestałbym pić gdyby mnie nie rzuciła. Jeśli to jest prawdziwa miłość, to do siebie jakoś trafimy i przetrwamy. Jeśli mi już nie zaufa i nie wybaczy moich krzywd, to muszę się z tym pogodzić. Tak jak z tym, że teraz mnie nie chce w swoim życiu. Kocham ją i bardzo bym chciał ją mieć z powrotem. Ale emocjonalnie jestem w powijakach. Czytałem na forach, że po mocnym piciu (moje aż takie mocne ilościowo nie było, ale pod względem mechanizmów jestem bardzo silnie uzależniony od nałogowego regulowania emocji) depresja mija średnio po 3-6 miesiącach, w niektórych przypadkach nawet po roku. To długa walka, na całe życie. Choć ponoć robi się łatwiej. Nie chcę wracać teraz do picia, bo nigdy nie dojrzeję i przegapię moment, kiedy będę miał możliwość zbudować z kimś coś pięknego, po czym znów to stracę.
Jest lepiej. Mam nadzieję, że wytrwam. I tego życzę Wam wszystkim, którzy czytacie i którzy walczycie...

PS W tym tygodniu zacznę rozglądać się za nową pracą, bo obecna jest toksyczna i bez alkoholu mam jej dość. Trzymajcie kciuki!
– Miau.
– Tak?
– To ja.
– Kto?
– Alkohol.
– Nie chce mi się z tobą gadać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Daniel87
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 92
Jestem Daniel, nie zaglądam tu ostanie za często ale jakoś wpadłem w weekend i akurat wpadł mi w ręce Twój wątek. Początkowo miałem go tylko śledzić i się nie udzielać bo sprawa jest skomplikowana na kilku płaszczyznach ale po dzisiejszym wpisie po prostu muszę (co prawda specem nie jestem no ale...)
Powiem tak... Teraz jak nigdy musisz być mega egoistą - nikt o Ciebie w tej chwili nie zadba tak jak możesz zrobić to tylko ty!!! Myśl tylko o sobie i koniec. Nie patrz na przeszłość, było minęło i już lub jak kto mawiał Wiktor Osiatyński "Rano spójrz w lustro, zrób przedziałek na głowie i XXXX się od siebie." - z góry przepraszam za słowo ale musiała zacytować to 1:1.
Może tego teraz nie widzisz ale ten związek dla was obojga był na swój sposób toksyczny, przy czym dla ciebie jego toksyczny "jad" niestety ale może jeszcze wyjść na jaw w postaci powrotu do nałogu.
Uwierz mi jeśli nie ta to znajdziesz jeszcze lepsza ale aby to się stało musisz; nie pić! ogarnąć się emocjonalnie i zdystansować. Wiem, że może prosto się pisze ale daj wszystkiemu czas - to pomaga.
Zmień prace jeśli widzisz tak ową potrzebę - mi to pomogło, przez to zobaczyłem inny świat i to w jakim bagnie alkoholowym tkwiłem, mało to zacząłem się w tym bagnie urządzać...
Tylko odpowiedz sobie szczerze czy potrzebujesz tej zmiany bo faktycznie praca i jej środowisko jest dla ciebie toksyczne czy to po prostu ucieczka przed wspomnieniami o niej - jeśli ot drugie to nie ma sensu bo nie robisz tego dla siebie i obawiam się, że gdy skończą Ci się wymówki by o niej zapomnieć pozostanie tylko denko szklane...
Trzymaj się i powodzenia - pamiętaj bądź egoistą i myśl tylko o sobie/ swoim zdrowiu a reszta się ułoży.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Mateusz29l
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Kas1968
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 458
Nie będę owijać w bawełnę ale obudź się jest dzisiaj nie wczoraj wczoraj było nie wróci myśl co robisz teraz i za godzinę. Rób to dla siebie nie dla niej . Jeszcze raz powtórzę żyj i daj żyć innym. A piwo bezalkoholowe to dla mnie picie na sucho . Ty chlasz facet i jesteś nachlany swoimi emocjami które ciągle podkrecasz
Nie napisałam ci tego złośliwie. Wręcz przeciwnie bardzo się martwię o ciebie.
Pozdrawiam wracaj do żywych i życia i bierzcdla siebie dobre a nie złe chwile żal i rozpacz żal po stracie. Nie odzyskasz dziewczyny w ten sposób. Pokochaj siebie jesteś młody . Bo stracisz życie na myśleniu co by było gdyby i wchodzenie w cudze myśli i prorokowanie co oznaczają to chorobliwe objawy obsesja.
Obudź się i nie chlaj na sucho
Kasia alkoholiczka.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Powroty
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 383
Jestem pewien, że bez możliwości wypisania się tutaj nie dałbym rady.
Dziękuję! Trzymajcie się kochani

– Miau.
– Tak?
– To ja.
– Kto?
– Alkohol.
– Nie chce mi się z tobą gadać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Krysia 1967
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 5559
Jestem pewien, że bez możliwości wypisania się tutaj nie dałbym rady.
Wierzę Ci...,to samo twierdzę,gdybym tu nie trafiła ,błądziłabym dalej.
A tymczasem gratuluję Ci serdecznie miesiąca,trzymaj tak dalej ,kolejnych trzeźwych 24 godzin życzę


Super,że jesteś

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- andrzejej
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 11515
Daniel - tak trzymaj.Miesiąc bez alkoholu!
Jestem pewien, że bez możliwości wypisania się tutaj nie dałbym rady.

Wczoraj minęło i nie wróci, jutro dopiero nastąpi i dzisiaj nie masz na nie wpływu - tylko teraz,
w tej chwili masz wpływ na swoje życie.

W tej chwili możesz zdecydować co zrobisz: wypijesz herbatę, poczytasz książkę, pójdziesz na spacer
czy miting, zadzwonisz do kolegi, usiądziesz spokojnie i porozmawiasz szczerze sam ze sobą.
Zostaw to co bolesne w tej chwili w spokoju i żyj chwilą obecną - tu i teraz.

Czas zrobi swoje i będziesz patrzył na to inaczej, gdy dowiesz się więcej o sobie.
Nie poznasz siebie - będąc ze sobą sam na sam.
Inni ludzie są do tego potrzebni, przede wszystkim tacy, którzy uczą się żyć bez alkoholu.
Tylko bez niego można poznać siebie prawdziwego.


Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- GosiaAA
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 597
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Powroty
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 383
Chciałbym podzielić się czymś pozytywnym. Świadectwem, że ciężka walka, jaką dla każdego alkoholika jest początkowy etap trzeźwienia, przynosi po czasie owoce.
Dziś pierwszy raz od dawna poczułem się szczęśliwy będąc „tu i teraz”. Było to na Paradzie Równości. Otóż podczas gdy mój kolega robił zdjęcia a ja stałem i machałem flagą z dość wymuszonym uśmiechem (po oczach na pewno widać było melancholię), przejechała platforma, na której włączyło się „Dancing Queen” ABBY. Tylko podszedłem do kolegi i powiedziałem, że muszę iść za platformą, bo ta piosenka wyzwala we mnie jakieś dobre wspomnienia z dzieciństwa, daje jakąś nadzieję, rodzi ciepłe emocje, jest jak położenie nowego opatrunku na moje wciąż gojące się serce... Akurat pochód skręcił w Armii Ludowej, prosto na słońce. Zamknąłem oczy. Moje ciało zaczęło się kołysać w rytm melodii, moje usta układały tekst piosenki szeptem wydobywającej się z gardła, z moich oczu płynęły łzy. Nie były to łzy rozpaczy, ale jakiegoś wzruszenia, wdzięczności, że mogę przeżywać tę chwilę...
Poczułem, że żyję i że czuję. Zakiełkowały myśli, że życie może czasem być dobre... Że może wszystko się ułoży.
Tylko żebym nie pił i nie przestawał nad sobą pracować.
Dziękuję wszystkim za wsparcie. Jesteście wspaniali.
– Miau.
– Tak?
– To ja.
– Kto?
– Alkohol.
– Nie chce mi się z tobą gadać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Perles
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 418

Uratowała mnie w fazie muru, w tych parszywych dniach. Brałam wtedy słuchawki na uszy, szłam na spacer i rozkoszowałam się pięknem przyrody i czułam jak obręcz wokół żołądka się luzuje.
Skoro też Ci to pomaga, to masz już jeden ze sposobów radzenia sobie z gorszym dniem, bierz słuchawki, odpal Abbę, idź na łąkę i tańcz a co! Każdy sposób jest dobry. Fajnie jest też położyć się wygodnie, puścić sobie odgłosy natury, śpiew ptaków, odgłos deszczu i burzy, oddychać głęboko. Wszelkie napięcia powinny minąć lub w dużej mierze się zmniejszyć. Warto spróbować

16.05.2021r.-narodzona na nowo...
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Powroty
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 383
Miły apdejcik. Od ubiegłej środy zacząłem chodzić sobie po różnych grupkach AA. Miałem szczęście, że nie trafiłem ani razu na jakąś obsesyjnie religijną grupę. Po prostu gadamy o tym, do czego nie chcemy wracać i o tym, gdzie i jak chcemy zmierzać. Pomaga mi to.
W każdym razie dziś na meetingu spotkałem chłopaka ok. 35-40 l., którego poznałem jak byłem terapii zamkniętej w 2020 r. Były zakapior. Alko, amfa, tatuaże, dresik i kołczan prawilności. Z tego co zapamiętałem był bezdomny i po ukończeniu terapii podstawowej mieszkał na ośrodku do momentu, gdy nie znalazł pracy i mieszkania. Zawsze był dla mnie sympatyczny i rzadko kiedy zdradzał zły nastrój.
Jak ciepło mi się zrobiło, gdy zobaczyłem jak wchodzi na salę. A jeszcze lepiej mi się zrobiło jak mnie poznał i powiedział, że zaraz stuknął mu 3 lata w trzeźwości. Pierwsza terapia i poszedł na całego. Po ośrodku chodził na terapię pogłębioną. Ma dziewczynę do której zaraz się wyprowadzi, ma robotę, kasę, wydaje się szczęśliwy. Odprowadził mnie nawet na przystanek bo "jemu się nie spieszyło"...Widzimy się za tydzień.

Piszę to głównie dlatego, że znam tylko jedną dziewczynę, z którą złapałem na terapii lepszy kontakt i wiem, że do dziś jest trzeźwa i ani razu nie zapiła. Reszta to przypadki udowadniające ciężar tej choroby. Ja zapiłem po 2 miesiącach. Zaćpałem po ok. 2 dniach.
Mój najlepszy kumpel na terapii po dwóch dniach od wyjścia przyszedł bez celu narąbany pod ośrodek. Później to trochę pił to nie pił, to mówił o piciu kontrolowanym, to zaprzeczał, że ma problem, to znalazł pracę ale zapił i ją stracił. Ostatni kontakt miałem z nim na początku 2021 r. gdy poszedł na terapię. Zerwałem tę znajomość bo wywoływała mocne głody.
Ale jeszcze lepszą mistrzynią w szybkości była dziewczyna, która na terapii robiła zakupy na Zalando z karty kredytowej współlokatorki i wychodząc zajumała 300 zł w gotówce, którą ludzie jej dali na zakupy. A była taka przekonywująca, chcąca wyzdrowieć, trzeźwieć dla 2 -letniego synka...
Dwie inne młode kobiety też zapiły. Obie związały się z facetami poznanymi na terapii. Wszyscy poszli na dno jak dwa przywiązane do siebie kamienie.
Innego chłopaka, mojego imiennika, spotkałem przypadkiem koło mojego mieszkania jakoś na przełomie '21-'22. Przez chwilę byliśmy razem w pokoju. Lubiłem go. Jak go zobaczyłem na ulicy, to pił tanie piwo które chował po łyku w kurtce. Wracał akurat z przychodni bo rozwalił sobie rękę. Dałem mu swój numer, ale nigdy nie zadzwonił po pomoc.
Kolejny młody chłopak z kryminalną przeszłością bardzo nie chciał pić i medytował całymi dniami pod figurą Jezusa. Niecały miesiąc od wyjścia z ośrodka zaczął wrzucać na Facebooka zdjęcia z piwem i bardzo depresyjne statusy... Ostatni post z października 2020 r. Może już nie żyje.
W końcu mój ulubiony. Charakterny 32-letni złodziej, który przesiedział kilka lat w zakładach karnych i nauczył mnie trochę dyscypliny i grypsowania. W sumie ulubiona mordeczka z całej terapii. Wierzyłem mu gdy mówił, że naprawdę chce z tego życia wyjść, poznać dziewczynę i założyć rodzinę... Wychodziliśmy razem.
W czerwcu 2020 r. zadzwonił do mnie, żebym przyjechał do jego mieszkania w Wyszkowie bo się chce zabić. Popędziłem z Białegostoku, w niecałe 1,5 h byłem na miejscu. Jego mieszkanie? Stos ukradzionych ubrań przy wejściu, kuchnia zawalona dziesiątkami butelek, w pokoju zero mebli i on zdychający na tapczanie. Pod nim miska i wodniste wymiociny koło przewróconej butelki po czystej. Ledwo kontaktował, nie wiedział nawet, że do mnie dzwonił. Cały czas gadał tylko o swojej nieuniknionej samobójczej śmierci. Chciałem go wieźć na detoks. Nie chciał. Namówił mnie, żebym skoczył do sklepu po setkę. W międzyczasie zadzwoniłem po karetkę. Policja i ratownicy znali go. Nie chcieli go wziąć, bo beznadziejny przypadek, pacjent zresztą nie chce i przy nich żadnych skłonności S nie zdradzał i pojechali. (Całe szczęście fusze nie zwróciły uwagi na trefny towar). Przyjechał jego brat, a ja ostatecznie pojechałem myśląc, czy dobrze zrobiłem że nie zostałem, bo policjantom powiedziałem, że ja będę go pilnował... Następnie chłopak melanżował całe wakacje. Raz nawet trafił do lokalnej gazety po bójce z lokalnymi stróżami prawa.
Notatka brzmiała tak:
W weekend policja interweniowała podczas bójki kobiet, do której doszło na jednej z wyszkowskich ulic. Jedna z kobiet została zraniona nożem w twarz. Dostało się nawet udzielającej pomocy policjantce.
W nocy z czwartku na piątek dyżurny policji otrzymał zgłoszenie o głośno zachowującej się grupie osób oraz szarpaninie między trzema kobietami.
Przybyli na miejsce policjanci ogniwa patrolowo-interwencyjnego zauważyli bijące się kobiety, z których jedna miała na twarzy krwawiące rany. Znajdujący się w gronie awanturniczek mężczyzna trzymał w ręku nóż. Policjanci zaczęli uspokajać towarzystwo i udzielili pomocy przedmedycznej krwawiącej kobiecie, która straciła przytomność. W trakcie zaopatrywania ran pokrzywdzonej, do policjantów podeszła 26-letnia agresorka i… kopnęła policjantkę w twarz.
Początkowo nikt nie chciał przyznać się do pobicia i ranienia kobiety. Kiedy policjanci zapytali mężczyznę o nóż, 30-letni wyszkowianin oświadczył, że zakrwawione narzędzie jest mu potrzebne… ponieważ idzie na grzyby (a była godzina 1.30 w nocy).
Policjanci zatrzymali cztery osoby w wieku 24-30 lat. Wszyscy to mieszkańcy Wyszkowa. Jak się okazało, wcześniej wszyscy pili razem alkohol. Śledczy wyjaśniają, co było przyczyną karczemnej awantury.
Zebrany materiał dowodowy pozwolił prokuratorowi na przedstawienie zarzutów trzem kobietom. 26-latka, która kopnęła policjantkę, usłyszała zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego i grozi jej do 3 lat więzienia. 24-latka usłyszała zarzut pobicia 33-letniej mieszkanki Wyszkowa przy użyciu niebezpiecznego narzędzia, za co Kodeks karny przewiduje nawet do 8 lat pozbawienia wolności. 28-latka usłyszała zarzut współudziału w pobiciu i musi liczyć się z 3-letnim więzieniem.
Prokurator wobec trzech osób zastosował środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego, zakazu zbliżania się do pokrzywdzonej oraz kontaktowania się ze świadkami zdarzenia
Takich dobierałem sobie kumpli!

W końcu zadzwonił do mnie w październiku 2020 r., że jedzie na całoroczną terapię i co tam słychać. Ja akurat też dostałem pracę i patrzyłem w świetlaną, trzeźwią przyszłość. Jemu terapia miała też pomóc, żeby nie iść siedzieć na kolejny rok... Ostatni raz odezwał się w czerwcu 2021 r. Mówił że wyszedł, poznał dziewczynę i potrzebuje pieniędzy. 100 zł blikiem. "No jesteś przyjaciel, czy nie jesteś". Miałem hajs, Przelałem. Od tamtej pory cisza.
Dlatego człowiek z terapii, którego dziś zobaczyłem, jest dla mnie symbolem tego, co przegapiłem i w którą stronę muszę iść. I że da się z tego wyjść, znajdując się w nawet największej pupie.
Czeka mnie jeszcze sporo pracy, ale takie wydarzenia pokazują, że warto. Nie chcę już budzić się w zaszczanym łóżku i nie chcę tracić kolejnych pięknych osób w swoim życiu!
Trzymajta się.
– Miau.
– Tak?
– To ja.
– Kto?
– Alkohol.
– Nie chce mi się z tobą gadać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomoe
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 15663
I jak słusznie zauważyłeś, to dowodzi ciężaru tej choroby.
Z mojej 10-osobowej grupy terapeutycznej do dziś trzeźwe są trzy osoby. Z jednym z chłopaków widujemy się na mityngach AA. Drugi z nich jest natomiast prezesem klubu abstynenta, z tym że ten pierwszy chłopak miał tak zwaną "wpadkę" po roku trzeźwości, która się przerodziła w półtoraroczny ciąg, ale potem się podniósł i wrócił na dobrą drogę.
Czego i tobie życzę.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- rejek
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 366
Miłego dzionka i gratulacje że się wreszcie odkleiłeś od byłej ,bo nie ma o niej słowa w tym ,fajnym poscie powyżej .
Taka retrospekcja i przemyślenia są budujące i ich się trzymaj.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Powroty
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 383
Miłego dnia!
– Miau.
– Tak?
– To ja.
– Kto?
– Alkohol.
– Nie chce mi się z tobą gadać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Krysia 1967
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 5559
i warto zmieniać się i trzeźwieć dla siebie ,bo niezależnie jak potoczą się wasze drogi jest większa szansa,że pozostaniesz trzeźwy a to już otwiera drogę na lepszą przyszłość.Pozytywne myślenie i nastawienie jest bardzo dobre,ale gdyby męczyły Cię złe emocje, pisz też o nich,wywalaj to,nie duś w sobie.
Życzę Ci miłego dnia

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- andrzejej
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 11515
DanielTakich dobierałem sobie kumpli!
Dlatego człowiek z terapii, którego dziś zobaczyłem, jest dla mnie symbolem tego, co przegapiłem i w którą stronę muszę iść. I że da się z tego wyjść, ...
Czeka mnie jeszcze sporo pracy, ale takie wydarzenia pokazują, że warto.

Brawo dla Ciebie

którzy przeżyli podobne rzeczy. A kiedy już mają jeden wspólny cel - TRZEŹWOŚĆ, to mogą sobie
bardzo pomóc i razem kroczyć trzeźwym szlakiem.

Nie wiem czy istnieją "obsesyjnie religijne" grupy AA.

Nie przesadzaj,


Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Powroty
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 383
Dzień 39. Południe.
Kochani. Dziś dość słabo się czuję na tle ostatnich kilku dni. Mam coś zbliżonego do suchego kaca. Wynik przemęczenia psychiki i organizmu po wczorajszej nocy. Spałem tylko 3 godziny... Jakby tego było mało, przed chwilą wydarłem się na swojego szefa który jest totalną (tu wstaw angielskie słowo kiciuś, tudzież ładniejszą polską nazwą na pochwę), bo w mailach jest mocno passive agrresive, a jak konfrontuję się z nim na żywo i próbuję rozwiązać problemy, to nie chce gadać i mówi „jak nie chcesz tu pracować to nie pracuj”. Ja na to powiedziałem „ok” i otworzyłem dość ostentacyjnie oferty pracy na oczach kolegów, a 5 minut później, jakby przepraszająco, szef mówił mi „ale ooo bo cośtam zrób, spoko, jesteś od tego i tego”... Dzień świra. Muszę się wypisać, bo oszaleję.
Dlatego ostrzegam – ten post będzie chaotyczny.
Otóż wczoraj po pracy zamiast pójść na AA spotkałem się z moim najlepszym kumplem. Miał duże problemy z dziewczyną. Dzień wcześniej dostała jakichś ataków, chyba na tle nerwicowo-depresyjnym (nie znam się na nazewnictwie psychiatrycznym, ale moim zdaniem to określenie dobrze opisuje jej objawy). Dziewczyna mówiła mu bardzo, bardzo przykre rzeczy. Że jest beznadziejny, toksyczny, że ją ogranicza... i w końcu niby rzuciła go (któryś z setek razy), ale nadal była w mieszkaniu (którego właścicielami są rodzice kolegi), bo nie ma dokąd pójść... Nawet jak byliśmy razem na spacerze, to wysłała mu smsa że jest toksyczny, maltretuje go i nigdy nie chce z nim być – taki był mniej więcej sens, ale forma była bardziej dosadna i bolesna. Kobieta jest mocno borderlineowa, zagubiona, kontrolująca, zazdrosna, z niskim poczuciem własnej wartości, nie może znaleźć własnych pasji, nie może skończyć studiów, leczy się antydepresantami – jak widać bez skutku, ale na terapię nie chodzi... Z kolei chłopak muchy by nie skrzywdził, jest spokojny, poczciwy, znosi jej chorobę jak Hiob.
Na spotkaniu musiałem się bawić teraz w to, co pewnie robiły przyjaciółki mojej byłej. „Stary, zostaw ją, ona jest toksyczna, zaburzona, pomyśl o sobie (przecież mówisz, że cię to przytłacza...), jak nic się nie zmieni to cały czas będzie się na tobie albo raz opierała, albo traktowała jak worek do bicia"...
Było mi głupio, bo nie czułem i nie czuję, że mam jakikolwiek mandat do udzielania porad życiowych. Jednak chyba musiałem go jakoś urealnić. Z taką kobietą nie da się żyć, ale miłość to (wstaw słowo: pies rasy żeńskiej).
Spacerowaliśmy do 20, kumpel odprowadził mnie na przystanek, wyściskałem go że będzie dobrze. Zdążyłem na AA online o 21.30. Beznadziejne są te meetingi online, ale lepsze to niż nic...
Jakoś przed końcem AA kolega powiedział, że dziewczyna dostała kolejnego napadu. Wypiła prawie całą butelkę wina (a nie mogła ważyć więcej niż 50 kg), napisała że chce zostać porwana i zabita, a teraz chce wyskoczyć z balkonu. Musiał ją zakneblować. Literalnie związał jej ręce i nogi taśmą! Szybko zamówiłem Bolta, byłem w 20 minut na miejscu.
Wchodzę, a tam ta dziewczyna wierzga się na wielkim balkonie na 13. piętrze, on siedzi na niej, ona płacze, on przerażenie w oczach, cały spocony... ja też na niej usiadłem, bo tego balkonu na 13. piętrze nie chroni nawet byle siatka dla kota. Dwa kroki a zamieniłaby się w czerwoną plamę pod klatką schodową. Siedząc na niej wyjąłem telefon, wybrałem 112. M. to zobaczył i mówi „ale ona nie chce iść”, „ona ma jutro pracę” (pracuje, uwaga, jako opiekunka w żłobku). Ja na to: „Stary. Ona chciała skoczyć z 13 piętra i była już na dachu! I zostawiła list, w którym napisana że chce zostać porwana i zabita i jest kuchwa psychotyczna”, mówię mu i w sumie sam utwierdzam się w tym, że nie ma innego wyjścia.
Zadzwoniłem. Opanowany. Znam rutynę. Adres, moje imię i nazwisko. Kobieta lat 24, bardzo pobudzona, pod wpływem środków odurzających i alkoholu, leczona psychiatrycznie, powstrzymana próba samobójcza, osoba znajduje się na balkonie, jest związana taśmą i przetrzymywana siłą. Prosimy o jak najszybszą interwencję.
Ku memu zdziwieniu kawaleria przyjechała po ok. 15 minutach. Czterech ratowników i dwóch policjantów. W międzyczasie wciągnąłem tę kobietę do mieszkania, jak jakiegoś otyłego kota, do którego czuję w danym momencie tylko wstręt i złość. Było to ciężkie bo brzydzę się przemocą, szczególnie wobec kobiet... Ale chwyciłem ją i wepchnąłem do mieszkania jak worek ziemniaków. Gdy ta usłyszała, że jedzie do niej karetka to... położyła się do łóżka spać. Uff...
Weszli. Kolega opisał medykom wydarzenia minionych godzin. Trząsł się, prawie płakał. Strasznie się bałem się, że będzie jej bronił, wybielał jej problemy i pomijał niewygodne fakty, ale nie... powiedział wszystko jak było – od jej pierwszych ataków w 2017 do tego feralnego wieczoru. Nawet znalazł całą jej dokumentację medyczną, pokazywał rany po samookaleczeniach (w tym ostatnie cięcia z dziś). Może nie powinienem tego pisać, ale poczułem olbrzymią ulgę i zadowolenie, gdy ratownicy powiedzieli „pani G. prosimy wstawać, pamięta pani co się działo? pojedziemy do lekarza”...
Czekaliśmy przy karetce z 15 minut zanim półprzytomną kobietę odwieźli do szpitala. W tym czasie zacząłem myśleć o Ani. To, że też pracuje w psychiatryku, że jest medyczką, że jest piękna... I tak mówiłem w niebo, że ją kocham... I dostaję zaraz wiadomość, że Ania zareagowała na 2 moje story... Nie robiła tego do tej pory, ale zawsze oglądała. Nie spojrzałem jakie reakcje i co. Byłem cały czas skupiony na tym, żeby być opanowanym i dawać pocieszenie.
W końcu dziewczyna odjechała. Daliśmy służbom swój numer na wypadek, gdyby jej nie przyjęli. Poszliśmy do rodziców kolegi samochód i powiedzieć, co się stało. Po drodze kolega mi podziękował. Powiedział, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i że dziękuje mi, że to zrobiłem (w sensie zadzwoniłem po karetkę), bo sam nie miałby jaj tego zrobić... Jego rodzice też mi bardzo dziękowali. Poczułem się dumny i wzruszony. Byłem trzeźwy i mogłem pomóc. Nie zliczę ile razy upijałem się, wyłączałem telefon i miałem wszystko w XXXXX Teraz mogę pomagać ludziom, na których mi zależy....
Później uspokoiliśmy się, graliśmy w gry, pobawiłem się z jego suczką, zrobiliśmy zdjęcia z podpaleń, które nocą sterroryzowały osiedle, pojechaliśmy po moje rzeczy (uwielbiam nocną jazdę autem przepisową prędkością – spokój, melancholia, tu i teraz) i nocowałem u niego kładąc się po 3...
Rano gorzej. Sprawdziłem na co Ania zareagowała. Smutną buźką na takie bekowe zdjęcie które pstryknąłem w kościele przed spotkaniem AA. Tablica ogłoszeń z wielkim napisem „duszpasterstwo osób żyjących w związkach niesakramentalnych, w separacji i rozwiedzionych samotnych”. Inni reagowali śmiechem. Druga smutna buzia od Ani to pod zdjęciem z gołąbkiem, który miał bulwiaste kikuty zamiast nóg...
W sensie... Czy jest szansa? Gdyby tak nie było, wolałbym, by zniknęła z mojego życia, przynajmniej teraz... Jej uwaga wywołuje u mnie duże emocje żalu i tęsknoty... Po prostu kocham ją, to wiem... I znów dziś jestem w gorszym nastroju...
(W czasie gdy pisałem ten wpis szef wziął mnie na spacer i zaproponował „białą kartę” tłumacząc, że są emocje, jego szefowie mają emocje, szefowie jego szefów mają emocje...).
– Miau.
– Tak?
– To ja.
– Kto?
– Alkohol.
– Nie chce mi się z tobą gadać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Z dala
- Otrzymane podziękowania: 9642
Twój post przeczytałam z zainteresowaniem.
Jednak czytając zwróciłam uwagę jak balansujesz na krawędzi żeby niby nie użyć wulgaryzmu a jednak pokazać gdzie powinien być. Po co?
Niemniej słowo, które częściowo wykropkowałeś, to już wulgaryzm i kropki nic nie zmieniają.
Ponieważ byłeś już ostrzegany konto zostaje zablokowane na 48 godzin.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- szekla
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 26247
Gratuluję Ci postawy, naprawdę. Świat potrzebuje takich ludzi jak Ty, zwłaszcza teraz, kiedy obojętność i znieczulica są czymś bardzo powszechnym.
Emocje wzięły górą, dostałeś słuszną blokadę ale niech to nie będzie dla Ciebie porażką, odrzuceniem.....potraktuj to jako lekcję Pokory. Niech to nie będzie dla Ciebie powód do napicia się, bo tak naprawdę powodów do chlania nie ma, Alkoholik sam sobie je wymyśla.
Rok nie wyrok, trzy lata nie katorgi. Te parę godzin szybko zleci. Ja tu poczekam

Słowo raz wypuszczone nigdy nie powróci.
Emilka Alkoholiczka
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Powroty
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 383
Naturalnie nie napiłem się z powodu 48-godzinnej blokady na niepijemy.pl. Życzę wszystkim, żeby nie pili z żadnego powodu. Nie ma problemu, którego picie nie byłoby w stanie jeszcze bardziej pogorszyć...
EDIT: Ania znów reaguje na moje story (zobaczyłem w momencie gdy pisałem tego posta)... Wiem, to żałosne że myślę, że to cokolwiek znaczy...
– Miau.
– Tak?
– To ja.
– Kto?
– Alkohol.
– Nie chce mi się z tobą gadać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Powroty
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 383
jest mi niezmiernie niekomfortowo pisać taki post w obliczu tragedii, jaka spotkała Mateusza. Cały czas mam Go w myślach i jeśli tylko będzie chciał, może liczyć na moje pełne wsparcie.
Mimo wszystko muszę się czymś z Wami podzielić, bo to również leży mi mocno na wątrobie. Próbowałem modlić się już w kościele czekając na spotkanie AA, ale wciąż chciałbym żebyście wiedzieli... Może pomogli mi dobrą myślą czy modlitwą. Sprawa może się wydawać błaha, ale zajmuje całe moje serce, które od dziecka pragnęło tylko Miłości i Dobra...
Więc w zeszłym tygodniu wracając z mitingu (to chyba był wtorek) wpadłem na pomysł, żeby namalować Ani na urodziny obraz. Jako „dziękuję” i jako wyraz mojego uczucia, którego w trakcie związku okazywałem Jej zdecydowanie za mało...
Nie pisałem o tym, bo bałem się, że część z Was może mi tego odradzać. A to było coś, co moje serce mówiło, że jest Dobre...
W środę po pracy zrobiłem grafikę na komputerze na bazie jej zdjęcia. W czwartek kupiłem przybory – akryle, pędzle, ołówek, gęsty papier plastyczny i antyramę. W piątek kolega pomógł mi przyciąć zdjęcie do formatu antyramy (rozmiar myślę w sam raz – 24x30 cm). Wydrukowałem grafiki w dwóch egzemplarzach (monochromatyczny i w barwach, które ostatecznie chciałem położyć). Dokupiłem jeszcze linijkę, temperówkę, taśmę klejącą i nożyczki do przycięcia „płótna”.
W sobotę o 11 zacząłem pracę. Za pomocą taśmy przykleiłem czarno-białą odbitkę do papieru malarskiego i mocno dociskając ołówkiem odbiłem kontury. Udało się. Później raz jeszcze trzeba było kreślić szkice na właściwym papierze, bo kontury były jednak zbyt kiepsko widoczne. Znów sukces. W końcu zacząłem kłaść kolory (3 kolory bez odcieni, taki a la pop-arcik). Było to bardzo przyjemne. Mogłem się odciąć. Skupiałem się na tym, żeby co do milimetra leciutko muskać farbą cieniutkie miejsca, żeby zgadzały się pociągnięcia, żeby nie przeoczyć żadnego szczegółu. Z godzinę na godzinę obraz coraz bardziej przypominał wydruk, z którym wyszedłem z drukarni... Czas mijał nie wiem gdzie – puszczałem składanki muzyki klasycznej, później jakiś Floydów i Neila Younga. W niedzielę ok. 2 rano obraz był praktycznie gotowy. Trzeba było tylko wyciąć właściwy obraz z płótna i dosłownie nałożyć kilka poprawek. Każdy, komu pokazałem efekt ostateczny był zamurowany. Ja w sumie też. Wyszło tak jak chciałem. Dziwne to, bo ostatni raz zajmowałem się sztuką bazgroląc w zeszytach w szkole średniej. Kiedyś kochałem rysować, ale prędko bardziej pokochałem marihuanę i tępe gapienie się w ekran komputera...
Dziś jak wrócę do domu będzie ostatni etap – napisanie tekstu „simply the best” na „środkowym spodzie” obrazu. W tym celu nawet zakupiłem dziś rano najcieńszy pędzel w sklepie plastycznym.
Co teraz... Ania od weekendu reaguje na moje sotry. W sobotę uśmiech od mema, wczoraj serduszko (do takiego XIX obrazu, czasem wrzucam sztukę), dziś po sekundzie rano obejrzała newego mema. Pierwsza. Może czekała? To mi dawało uczucie, że jakby prowokuje do kontaktu, daje znać o swoim istnieniu. Tylko bardziej mnie to motywowało do roboty.
Problem w tym, że jak ponad 2 tyg. temu miałem załamanie nerwowe na Mazurach i w dość obłąkanej formie powiedziałem że ją kocham i chcę ją z powrotem, chceś się spotkać, napisała, że chce żebym był szczęśliwy, ale nie może się spotkać, „może kiedyś”, że musi trzymać się swoich postanowień...
Teraz boję się, że nie zechce się ze mną spotkać nawet na minutę, żebym mógł wręczyć jej ten prezent. Boję się, że nie wiem co napisać jej jutro na urodziny... jak sprawić, żeby zechciała się zobaczyć. Im bliżej tego dnia, tym większy strach i niepokój czuję. Wczoraj w dzień nawet śniło mi się, że do siebie wróciliśmy i obudziłem się podwójnie, jakby u niej i u siebie... Jeszcze muszę dopisać ten napis. Taki fajny font znalazłem „Rage Italic”. Mam nadzieję, że nie zepsuję obrazu na ostatniej prostej... Chciałbym móc powiedzieć, że robię to bez żadnych oczekiwań, że to czysta Miłość, która nawet odrzucona nie będzie bolała, bo dałem z siebie wszystko... Jednak Bóg mi świadkiem, że bardzo ją kocham i dałbym wszystko, by odbudować to co zepsułem... Proszę kochani wesprzyjcie mnie dobrą myślą. Uwierzcie ze mną (za mnie?) że to jeszcze jest do uratowania...
– Miau.
– Tak?
– To ja.
– Kto?
– Alkohol.
– Nie chce mi się z tobą gadać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- szekla
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 26247

Piękna sprawa. Ja osobiście uwielbiam kolorki, tworzenie czegoś, takiego własnego, co lubię, co pochłania mi czas i co wyklucza nudę.
Często mówię, że nudza się ludzie mało-inteligentni.
Zawsze jest coś fajnego do zrobienia ale do tego potrzeba kreatywności.
Mam mnóstwo kolorowanek i kredek. Mam do skończenia obraz na płótnie siebie z Córką nad Oceanem. Na rok poszło to w odstawkę, inne priorytety ale wrócę do tego, poczeka.
Tak jak kiedyś na terapii na Sobieskiego naszkicowałam OTU (oko, grzybek, ślimak). Przerzuciłam to na kanwę i wyszyłam krzyżykami. Po 16 latach oprawiłam w ramki i podarowałam przy okazji spotkania Ewie Woydyło (była tam wtedy terapeutką)
I ta, jakbyś nie wiedział, nazywa sie DUCHOWOŚĆ, tak bardzo wskazana z zdrowieniu.
I nieważne co na to Ania, wiedz, że zrobiłeś to dla siebie

Słowo raz wypuszczone nigdy nie powróci.
Emilka Alkoholiczka
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Powroty
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 383
Trzymajcie proszę kciuki. Dziękuję... <333
– Miau.
– Tak?
– To ja.
– Kto?
– Alkohol.
– Nie chce mi się z tobą gadać.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Z dala
- Otrzymane podziękowania: 9642
Jednak Bóg mi świadkiem, że bardzo ją kocham i dałbym wszystko, by odbudować to co zepsułem... Proszę kochani wesprzyjcie mnie dobrą myślą. Uwierzcie ze mną (za mnie?) że to jeszcze jest do uratowania...
Czy twój związek jest do uratowania oczywiście nie wiem ale mogę ci powiedzieć jakie ja miałam odczucia będą "po drugiej stronie". Po zerwaniu jeszcze długo mieliśmy kontakt. Głównie z jego strony ponieważ nie nie dawał za wygraną. Dzisiaj widzę, że przy każdym okresie abstynencji liczyłam, że się ogarnia, że tym razem pójście na terapię pomoże. Ja dopiero widzę to po czasie. Mimo że mówiłam, że to jest koniec to podejrzewam że gdyby naprawdę wtedy coś zrobił ze swoim życiem to być może nasza historia skończyłaby się inaczej. Nie wiem jak jest u Ciebie, nie wiem co myśli twoja dziewczyna ale jak będziesz pracował nad sobą, trzeźwiał to sam się przekonasz czy coś jeszcze z tego będzie.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.