Samuraj napisał:
Witajcie 36 dzień.
Doszło do mnie że inni mają za duży wpływ na moje samopoczucie, ... szczególnie osoby na których mi zależy.
... mało mam na wszystko wywalone i za bardzo się tym przejmuję.
Muszę pomyśleć jak to przepracować bo ... to był jeden ze skutków mojego picia.
Z rzeczy negatywnych, zaczynam czuć lekką niechęć do ludzi którzy za dużo piją, nie wiem jak to wytłumaczyć,
czuje się od nich lepszy ?,
a może to jest zazdrość że oni mogą a ja nie ?,
Cześć Adaś

To chyba normalne, że najbardziej ranią lub "łechczą ego" - najbliżsi.
Zdanie krytyczne obcych jest łatwiejsze do przełknięcia choćby dlatego, że są nam bardziej obojętni emocjonalnie.
Nie dziw się sobie Adam.
Jako alkoholik jesteś czuły bardziej na punkcie swej samooceny i brania wszystkiego za złą monetę niż inni.
Człowiek w przeważającej większości jest tak skonstruowany, że łasy jest pochwał i komplementów,
zaś krytyka i uwagi wywołują smutek, złość, zwątpienie w siebie.
To drugie odbiera automatycznie jako
brak akceptacji swej osoby.
A tak wcale być nie musi.
Staraj się spojrzeć na to jak na
brak akceptacji tego co robisz.
To są jednak dwie różne kwestie.
Nie oczekuj od rozmówcy, by on odróżniał tę subtelną różnicę.
On woli powiedzieć, że jesteś idiotą - niż dokładniej sprecyzować np. nie rozumiem twego zachowania czy zachowujesz się jak idiota.
To pierwsze jest OCENĄ - to drugie jest porównaniem.
Ja uczę się nie przypinać ludziom ETYKIETEK lecz mówić jak odbieram ich zachowanie.
Ale to ja - alkoholik, co raz bardziej świadomy siebie człek na trzeźwym szlaku.
A inni?
Ci, których życie nie zmusiło do głębokich refleksji nad sobą - umieją przeważnie tylko oceniać.
Robią to automatycznie, podświadomie w majestacie swego egocentryzmu.
Dziwnie ślepi na to, że nie lubią etykietek, które przypinają im inni.
Ja dzisiaj również nie przepadam za pijącymi w ogóle.
Dlaczego?
Sam nie wiem - pewnie z kilku powodów jednocześnie.
Są wyzwalaczem, zachowują się sztucznie - "sterowani" alkoholem nie są sobą.
Nie zazdroszczę im picia ale patrzę na nich ze współczuciem lecz nie pomagam pomny,
że ja ocknąłem się tylko dzięki BRAKOWI POMOCY.
Droga do trzeźwości wiedzie poprzez UPADEK.
To on w połączeniu z instynktem przetrwania i resztkami "zdrowego rozsądku" pozwala się podnieść.

Także nie czuję się lepszy, bo widzę w nich siebie sprzed lat.
Oni nie są gorsi, oni zawsze mogą dokonać WYBORU.
Piją - bo chcą być lepszą wersją siebie, a w gruncie rzeczy bardzo nie lubią siebie pijącego.
Znowu włączają mi się współczucie i refleksje nad swoją pijaną i trzeźwą drogą.
Jak marnie, może nawet żałośnie byłem postrzegany przez trzeźwych.
Jak spokojnie jest dzisiaj na mojej trzeźwej drodze.
Jak daleka droga przed nimi i czy zdołają odbić się od DNA?
Adaś - gratuluję na roboczo Ci Twoich 36 dni - pielęgnuj każdy następny trzeźwy dzień, a będą tego efekty.
Czas obok działań dla swej trzeźwości robi bowiem swoje.