Witajcie kochani

Zadomowiłam się tu na dobre,dzień zaczynam i kończę zaglądając tu.Codziennie modlę się i dziękuję Bogu,że poraz kolejny pozwolił mi ratować swoje zdrowie i życie.
Kiedy miałam trochę ponad 20 lat zachorowałam poważnie na nerki,przestały pracować,groził mi przeszczep nerek,cudem lekarze trafili na lek i nerki ruszyły,5 lat lekarze walczyli.Udało się.Byłam wdzięczna Bogu i lekarzom,że mogłam pomału wrócić do dzieci i normalnego życia.Nie doceniłam jednak tego doświadczenia,bo w międzyczasie zaczęłam z mężem pipijać,kilka lat temu(pisałam już o tym),pękł mi tętniak w głowie,ledwie uszłam z tego z życiem,gdy wychodziłam ze szpitala,lekarz przekazywał mi zalecenia, między innymi było też,żeby nie pić alkoholu.Nie myślałam wtedy w kategoriach,że już nigdy,teraz wiem,że lekarz miał pewnie,właśnie to na myśli.Pomyślałam tylko,że jak kazał mi dwa tygodnie postępować w domu jakbym nadal leżała w szpitalu,to po tym czasie będzie już dobrze,nie było...Jednak czas robił swoje,ja wracałam do zdrowia a tym samym powolutku do picia.W tym czasie rozwijała się następna choroba,choroba kości(postępująca niestety).
Trochę ponad rok temu miałam operację biodra,po miesiącu upadłam złamałam operowaną nogę.Powtórna operacja,tym razem poważniejsza,bo kolejna wymiana biodra i kość złamana.Dziś mija równo rok,jak po operacji karetką przywieźli mnie do domu...z łóżka szpitalnego na łóżko moje...zostałam sama(czułam się sama)...dwa miesiące leżałam i jeździłam na wózku,potem kule,ale nie przeszkodziło mi w drugi dzień świąt podpijać wódę jak mąż wyszedł na chwilę z pokoju,bo stała dosłownie obok,którą mąż pił

Ponad pół roku temu postanowiłam wkońcu,że muszę,że CHCĘ zawalczyć o swoje życie.
Bóg pozwolił mi zobaczyć moje słabości.
Jestem Bogu bardzo,bardzo wdzięczna,że mam zdrowe nerki,głowę i że mogę chodzić, jeździć rowerem nawet...co rok temu,wydawałoby się niemożliwe.
Dostrzegam i cenię teraz każdą chwilę i dziękuję za wszystko,nawet a może zwłaszcza za trudne chwile,bo to one pozwoliły mi przejrzeć na oczy i przybliżyły mnie do Boga.
Chociaż jeszcze czasami wciąż łapię sìę na tym,że żałuję,że tak późno się ocknęłam,jednak jak to ktoś mi tu pisał,to minie i faktycznie godzę się z tym i myślę,że lepiej późno niż wcale.
Naszło mnie na refleksje,może dlatego,że zaraz święta a może dlatego,że jeszcze rok temu taka bezradna i samotna się czułam.
Za chwilę jadę do kościoła i osobiście podziękuję Bogu i Wam dziękuję,że jesteście,że jest to forum.Tu zaczęła się moja droga do lepszego życia.Dziękuję

Miłej niedzieli z pogodą ducha życzę .
Dziś nie piję

.