maciejski napisał:
skoro nie piję, to jest to (powinien być) wspaniały dzień..
a tu mnie pogięło.. rwa. i wrzodu się odezwały. jęczę z bólu, biorę zastrzyki i jakieś kobyły przeciwbólowe..
Czyzby...
Czyzby sam fakt niepicia... wystarczyl abys mial wspanialy dzien... Tak z jedniej strony wystarczy.
A jakby spojrzec inaczej.
A jakbym zaryzykowal stwierdzenie, ze trzezwosc to nie wszystko to dopiero poczatek, to pierwszy krok. Milowy najwazniejszy, od ktorego zaczyna sie wspaniala podroz, ale pierwszy i bez kolejnych nasza wyprawa sie zatrzymuje.
Jakbym napisal ze trzezwosc to fundamenty bez ktorych nie powstanie wspanialy dom, ale ciezko zyc tylko w fundamentach i czas zaczac budowac ten dom.
pozdrawiam Robert dla ktorego trzezwosc to wspanialy etap w drodze zwanej zyciem, ale tylko etap.
Ps. A jakbym troche pomoralizowal i powiedzial ze nie dbasz o swoje zdrowie, bagatelizujesz je. Jakbym powiedzial ze takie zachowanie jest zgola nieodpowiedzialne bo masz jeszcze obowiazki ojca a jako wrak nafaszerowany lekami sie z nich nie wywiazesz.
Jakbym powiedzial, ze zastrzyki tylko zlagodza bol, ale niczego nie rozwiaza za Ciebie i nie zdejma z Ciebie odpowiedzialnosci za Ciebie i jak nie wezmiesz tej odpowiedzialnosci za swoje zdrowie to nic nie przestanie i nie minie tylko za jakis czas powroci ze zdwojona sila i wtedy jak Cie je.nie to dawki dla sloni Ci nie pomoga. I oczywiscie masz do tego prawo... mozesz tak wybrac.
Jakbym Ci tak napisal...
A moze pisze glupoty, a Ty nie bagatelizujesz problemow nie liczysz ze samo przejdzie po konskich dawkach lekow, tylko wziales odpowiedzialnosc za swoje zdrowie, za swoj organizm. Moze tak jest... nie wiem.
Ty znasz odpowiedz i tylko Ty mozesz zmienic swoje zycie, albo nie. Tylko jak trzezwosc jako synonim wolnosci Ci wystarcza, a reszta sie samo ulozy to po co mialbys to zrobic...
No wlasnie po co...