Post Ulki przypomniał mi sytuację podobną tyle że odwrotną,mieliśmy kiedyś koleżankę/już od tamtego czasu nazywamy ją daleką znajomą/.Kolega zapił po roku próby trzeźwienia,kiedyś był agresywnym człowiekiem/bez rękoczynów/.Wtedy jeszcze koleżanka poszła po pomoc do psychologa,na terapię.Wydawało by się wszystko oki,jednak on zapija,my dowiadujemy się że on ją po pijaku popchnął na drzwi ona rozcięte czoło,krew,policja,zakaz zbliżania się do nich/mieli wtedy 2 małych dzieciaczków syn 2 latka córka 4 latka/.Jest nieugięta-rozwód,on chce pokazać że jest maczo żeni się 2 raz i pije/nie będę opisywał jak się staczał,jak się kończył/Ona dokończone studia,kariera i wtedy dowiadujemy się że zdarzenie które było powodem rozwodu to fikcja,to za reżyserowane pomówienie-Owszem on przychodzi do domu pijany,idzie spać-ona nie myśli długo głową wali w framugę drzwi,krew,telefon,krzyk na klatce,policja,sąd,rozwód.Oto też historia,tyle że tragiczna,On już nigdy się nie "podnosi" i choć nieraz mówiłem mu dasz radę,przyjdź,przecież wiesz że można,to jednak nie dociera,-"Bez niej jak żyć,bez niej,dzieci ???/Po latach spotykamy "ją"-jak żyjesz ???,I usłyszeliśmy-"wiesz Zyga,mieliście rację,gdyby można było cofnąć czas".Smutna twarz,braki w uzębieniu,plamy na twarzy,rękach-czas robi swoje,dzieci wyjechały w świat drugi mąż poszukał nowszego "modelu",jest na rencie,zdrowie nie dopisuje.
Ot taka sobie historia,mojej Zonie jest jej żal,mnie,nie wiem oboje mi jest ich żal.Pozdrawiam.Kiedyś tą historię już opisywałem bodajże w swoim w pierwszym wątku,ot tak mi się przypomniało.