Miniony rok był dla mnie nie przychylny. Uśpienie psa, dwa zapicia (w listopadzie drugie), ogólnie bardziej apatyczny niż witalny. Zapić nie mam co tłumaczyć bo jak wiadomo zapiłam bo pić mi się chciało. Jedyną pozytywną tego stroną jest to, że wyeliminowałam ze swojego życia pojęcie, że
„zapicie wpisane jest w moją chorobę” Uznałam, że akceptując to pojęcie nigdy nie zatrzasnę furtki do końca, zawsze sobie zostawię jakąś lukę by ją móc otworzyć a ja przecież całkiem ją chcę zamknąć.
Jedną pracę przepiłam, drugiej nie znalazłam. Miałam nadzieję, że może coś się uda przed świętami ale też nie. Sama sobie jestem winna bo ciężko pracowałam na tak beznadziejne CV. Dziś już tej pracy nie szukam a jeśli szukam to dorywczej, na trochę, takiej by nie liczyć każdej złotówki, by uzupełnić budżet domowy.
A dlaczego? Bo tak jak Nadzieja podesłała link do powitalni tak dla mnie nie tylko wstaje Nowy dzień ale wstał też Nowy Rok. Rok, który zapewni mi wewnętrzny spokój finansowy na opłacenie rachunków, na chleb, na remont mieszkania a może nawet na porządne perfumy.
2 maja tego roku stanę się emerytką!!! Jeśli później…będzie to już winą ZUS-u a nie moją. Mam nadzieję, że owa emerytura nie będzie okazją do popełnienia kolejnej głupoty choć wyznam szczerze, że trochę się boję, gdyż ostatnio robię to co pół roku. Dzisiaj jednak nie pije, nie mam kaca choć wczorajszy dzień był zły i dzisiaj to się liczy.
Znacznie też ograniczyłam palenie. Po prostu nie stać mnie na nie i tak właściwie jeśli zmniejszyłam palenie 5-cio krotnie to może uda mi się i całkiem? Wiem, wiem…zaraz Yoytek wkroczy do akcji i prześle mi jabłuszkowy licznik.

Ograniczam też przesiadywanie przed komputerem, który nie ukrywam był moim kolejnym uzależnieniem. Wróciłam do rozrywek umysłowych, robótek ręcznych no i potrafię pooglądać trochę telewizji. Tak czasem można mnie zobaczyć w roli kobitki-prawie emerytki siedzącej przed telewizorem i malującej coś kolorowym nićmi na kanwie.
Mój związek jest cały czas udany. Nie oznacza to, ze nie ma w nim potyczek ale w żadnym wypadku nie mogę narzekać. Szacunek, zaufanie i tolerancja, wsparcie i zrozumienie cały czas nam towarzyszą i nawet kształtują się jeszcze bardziej. Bieda, zmartwienia, porażki rzeźbią to w nas coraz mocniej. Bardzo to sobie cenie!!!! Bardzo sobie też cenie to jak Marcin kiedyś powiedział, bez żadnego powodu…ot tak sobie, że…..”stałem się lepszym człowiekiem”. Naprawdę to bardzo cieszy.
Doznałam też wielkiego rozczarowania. Poczułam się zmanipulowana, oszukana i wykorzystana. Nie odwrócę już tego. Fakt dokonany a moje sumienie jest czyste. Martwi mnie tylko to czy i z naiwności się kiedyś wyleczę. Mam nadzieję, że choć trochę mi się to uda.
To chyba byłoby tyle. Więcej grzechów nie pamiętam a jak sobie przypomnę to pewnie dopiszę…………….
Pozdrawiam wszystkich